Advertisement

Main Ad

Stari Bar - spacer pełen widoków i ruin

Czarnogóra, Stary Bar
Na start zaznaczę, że pozwolę sobie w dalszej części tego posta spolszczyć nazwę własną i Stari Bar nazywać Starym Barem, bo zdecydowanie lepiej mi to brzmi w ten sposób, a w polskim internecie obie nazwy i tak funkcjonują dość zamiennie. Zatem Stary Bar to miasteczko sięgające swoją historią średniowiecza, a dokładniej wieku XI (choć tereny te były zamieszkane już przez kilka wcześniejszych stuleci). Myślałam o odwiedzeniu go podczas mojej pierwszej wizyty w Czarnogórze, jeszcze w 2017 roku, ale czas miałam ograniczony i ostatecznie wybór padł na Cetynię i mauzoleum w górach Lovćen, a Stary Bar odłożyłam na nieznaną przyszłość ;). Okazja się trafiła tej jesieni, gdy zaplanowaliśmy sobie weekend nad jeziorem Szkoderskim - z Virpazaru, gdzie nocowaliśmy, do Starego Baru mieliśmy zaledwie 30 km. Aż szkoda było nie wykorzystać takiej okazji :).
Przed wejściem na teren starego miasta znajdzie się trochę darmowych miejsc parkingowych (pod samą bramą prowadzącą do ruin parking jest już płatny) - nie wiem, jak to wygląda w sezonie, ale w październiku bez problemu znaleźliśmy miejsce w fajnej lokalizacji. Z parkingu tylko kilka kroków dzieliło nas od turystycznej uliczki (StaroBarska Čarsija), pełnej sklepów spożywczych, stoisk z pamiątkami oraz wszelakich restauracji. My z polecenia naszego gospodarza zatrzymaliśmy się potem w restauracji Kaldrma, którą teraz i ja szczerze polecam - fajny taras z widokiem, pyszne jedzenie i napoje (spróbujcie ich bezalkoholowych koktajli, mega!). Jesienią cała uliczka była bardzo spokojna, aż byłam zaskoczona, bo spodziewałam się tu jednak więcej turystów - nad jeziorem Szkoderskim czy w Budvie ich nie brakowało. Po krótkim spacerze, przerywanym postojami na zdjęcia i oglądanie magnesów, dotarliśmy do bramy w murach miejskich, ozdobionej lwem weneckim.
Wstęp na teren ruin Starego Baru kosztuje 5 €, a w środku można spędzić spokojnie kilka godzin - w zależności od tego, jak szczegółowo chcecie wszystko oglądać i zaglądać w każdy zakamarek ;). Generalnie niemal cały kompleks to są ruiny, jedynie pojedyncze budowle zostały odbudowane i urządzono w nich proste wystawy. Nie wiem, czy tak jest zawsze, ale podczas naszej wizyty tylko dwa z takich budynków zostały udostępnione odwiedzającym - inne miały tabliczkę z informacją, co się kiedyś w nich mieściło, a drzwi zamknięte na klucz.
Bar - jeszcze wtedy nie stary ;) - ma za sobą burzliwą historię i kilkukrotną zmianę przynależności państwowej. Zaczęło się od księcia Stefana Dobrosława, który w XI wieku przyłączył te tereny do królestwa Zety. XIV i XV wieku przyniósł trochę przepychanek i przechodzenia Baru z rąk do rąk, aż w końcu w 1443 roku na dobre przejęła go Republika Wenecka - stąd też i lew wenecki nad bramą główną. Trochę ponad 100 lat później tereny te przejęło Imperium Osmańskie, no i posiadało je przez długi czas - dopiero w drugiej połowie XIX wieku stały się częścią nowo powstałego Księstwa Czarnogóry. XX wiek to, wiadomo, dużo zmian - było Królestwo Czarnogóry, Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców, Jugosławia, potem obejmująca już tylko Serbię i Czarnogórę Federalna Republika Jugosławii... W międzyczasie - jak łatwo sobie wyobrazić - Bar dotknęło wiele wojen oraz katastrof (trzęsienia ziemi) i z końcem XIX wieku miasto zaczęło pustoszeć i popadać w ruinę, a ludność zaczęła przenosić się na wybrzeże. To tam powstał nowy Bar, a te ruiny zaczęto nazywać starym
Ciekawostką na terenie kompleksu jest niewątpliwe dawna wenecka (choć przebudowana potem przez Turków) cytadela, otoczona murami obronnymi. Można tu wejść na górę i rozejrzeć się po okolicy, po murach też można chodzić wzdłuż głównej, turystycznej ulicy, którą tu dotarliśmy. Podobno sama cytadela nie była odbudowywana, co zresztą widać, bo zachował się bardziej jej szkielet, a nie cała konstrukcja budynku, ale przeprowadzano tu różne prace remontowe, żeby zapewnić bezpieczeństwo odwiedzającym. Mogę sobie wyobrazić, że chociażby po potężnym trzęsieniu ziemi z 1979 roku to wszystko nie było w najlepszym stanie...
Z murów widać jeden z najważniejszych zabytków Starego Baru - ten już odbudowywany nieraz, zwłaszcza po oblężeniu miasta pod koniec XIX wieku i po wspomnianym trzęsieniu, bo wtedy z tego miejsca naprawdę nic nie zostało. Mam tu na myśli zabytkowy akwedukt, zbudowany między XVI a XVII wiekiem przez Imperium Osmańskie i doprowadzający do miasta wodę. Oparty na siedemnastu potężnych kolumnach odbudowano i znów pełni dawną funkcję, a przy okazji stał się popularną atrakcją turystyczną ;).
Spacerując wśród ruin, warto podejść też do pochodzącej z połowy XVIII wieku osmańskiej Wieży Zegarowej, widocznej z wielu punktów w Starym Barze. Ale gdybym miała wybrać tylko jedną rzecz, która mnie tutaj najbardziej zachwyciła, nie byłaby tu budowla (ani ruina ;) ), ale położenie całego kompleksu. Stary Bar jest otoczony górami i z wielu miejsc rozciąga się piękny widok na okolicę, wzniesienia wyrastają nagle znad ruin i otaczają leżące u ich stóp miasteczko. Tak, oznacza to też, że czasem trzeba chodzić góra-dół, ale z drugiej strony można się też natknąć na kotki do głaskania, więc całość i tak wychodzi na plus ;).
Kiedy ruiny obeszliśmy już wzdłuż i wszerz, najedliśmy się i napiliśmy w polecanej restauracji, a ja do tego kupiłam jeszcze nowy magnes na pamiątkę, przyszedł czas, by ruszyć dalej w drogę. Nie mieliśmy całego dnia na te okolice, bo czekaliśmy na wiadomość od Milana, z którym planowaliśmy wyruszyć w rejs po jeziorze Szkoderskim - miał nam dać znać, gdy skończy z poprzednimi turystami. A skoro się jeszcze nie odzywał, to stwierdziłam, że możemy zatrzymać się na chwilę i w nowym Barze, stamtąd zaś będzie zawsze trochę bliżej do Virpazaru, jak przyjdzie czas jechać ;). Znaleźliśmy darmowy parking niedaleko pałacu króla Mikołaja (chwilowo remontowanego i nieudostępnionego do zwiedzania) oraz cerkwi św. Jana Włodzimierza.
Świątynia była na szczęście otwarta, więc z ciekawością zajrzałam do środka. Cerkiew św. Jana Włodzimierza (patrona Baru) to nowa budowla, ukończona zaledwie w 2016 roku. Mając powierzchnię ​​1.370 m² i będąc w stanie pomieścić ok. 1.200 osób, stała się największą cerkwią w Czarnogórze i podobno jedną z największych w Europie. W środku znajdziemy liczne freski, których żywe kolory wskazują na niewielki upływ czasu od momentu oddania świątyni do użytku wiernych. Zatem zabytek to to nie jest, ale cerkiew ma już duże znaczenie dla prawosławnych wiernych, a i z turystycznego punktu widzenia nie da się zaprzeczyć, że całość fajnie urządzono i warto było zajrzeć do środka.
Na spacer po Barze nie mieliśmy zbyt wiele czasu, bo wkrótce napisał Milan, żebyśmy zbierali się z powrotem do Virpazaru ;). Najważniejsze, że Stary Bar udało się zwiedzić swoim tempem, a w nowym ograniczyliśmy się do cerkwi i spaceru wzdłuż wybrzeża. To były ostatnie chwile ładnej jesieni, popołudnie przyniosło ochłodzenie, a kolejny dzień - ulewne deszcze. A takie wybrzeże przecież zdecydowanie ładniej wygląda w słońcu, prawda? :)

Prześlij komentarz

0 Komentarze