Prom opuścił Nynäshamn o 2:25, więc do Visby dopływamy krótko przed 6 rano. Na początku błądzimy trochę po mieście, zachwycając się pustymi uliczkami o wschodzie słońca. Efektem tego spaceru jest wpis Visby - miasto róż, pełen kolorowych zdjęć prześlicznych, niewielkich domków. Ale budynki porośnięte przez róże to tylko jedno z oblicz stolicy Gotlandii. Bo to, czym Visby głównie przyciąga tłumy turystów, to piękne wybrzeże i spoglądająca na nas z każdego zakątka historia ;)
Autobus podjeżdża na przystanek w Grabowcu z niewielkim opóźnieniem. Płacimy ok. 80 kun (46 zł) za bilet od osoby, dodatkowe 7 kun (4 zł) za bagaż, i ładujemy się do środka. Miejsc do wyboru za bardzo nie mamy, więc przepychamy się na sam koniec pojazdu. Obok nas siedzi matka z dwoma synami w wieku ok. 10-12 lat. Ledwo udaje nam się odłożyć torebki i jakoś rozsiąść, gdy do naszych uszu dociera pytanie: "a wy to jesteście z Francjiii?". Coś czuję, że tej trasy przespać się nie uda.
![]() |
[ Źródło ] |
Jako że parę miesięcy temu zdecydowałam się zmierzyć z kolejnym szwedzkim urzędem, tym razem odpowiedzialnym za transport, postanowiłam podzielić się z Wami moim doświadczeniem (postanowiłam to zrobić kilka miesięcy temu, ale jakoś ciągle pojawiały się ciekawsze tematy do pisania ;) ). Zwłaszcza, że wszystko było tak proste, że do dziś nie mogę wyjść z podziwu ;). Na wstępie jednak chciałabym zwrócić uwagę na dość istotny szczegół: polskie (tak jak i każde inne unijne) prawo jazdy jest uznawane w Szwecji i możemy z niego normalnie korzystać. Wymiana dokumentu na szwedzki nie jest w najmniejszym stopniu konieczna, ale warto ją rozważyć, szczególnie jeśli planujemy zostać w Szwecji na dłużej i / albo termin ważności naszego polskiego prawka zbliża się do końca.
Nie jestem zwolenniczką marnowania urlopu na siedzenie w domu, ani w Polsce ani w Szwecji. Tydzień spędzony na nicnierobieniu w Lublinie, gdy wszyscy wokół byliby w pracy, kompletnie nie wchodził w grę. Za to wyjazd w nie tak znowu dalekie Bieszczady brzmiał bardzo zachęcająco, nawet jeśli tylko na kilka dni. Zatrzymaliśmy się w Wetlinie i już następnego dnia wyszliśmy na szlak.
Dziś zapraszam na kolejny post z serii pt. Klub Polki na Obczyźnie przedstawia. Dla Klubu pisałam już o Szwecji dwa razy - najpierw było to TOP5 moich ulubionych miejsc w Szwecji, a potem 8 rzeczy, do których nigdy się tu nie przyzwyczaję. Dziś przedstawiam Wam projekt pt. Mój kraj idealny, nieco z przymrużeniem oka. Bo tak naprawdę daleko mi do tego, by Szwecję za swój kraj idealny uznać... zresztą z biegiem lat przestałam wierzyć w świętego Mikołaja, szwedzkie prognozy pogody czy istnienie państwa idealnego. Za to nigdy jeszcze nie spotkałam narodu tak święcie przekonanego, że ich kraj jest perfekcyjny, jak Szwedzi ;).
Ten post powstawał już od dłuższego czasu. Goszcząc w Sztokholmie od czasu do czasu znajomych z Polski zawsze staram się tak ułożyć zwiedzanie, by moi goście nie zbankrutowali. Do tego sama lubię sobie czasem zobaczyć coś nowego, a nie widzi mi się co i rusz wydawanie 100 koron na bilet wstępu :). Do Sztokholmu (albo na Skavstę, by być bardziej precyzyjną) lata i Wizzair i Ryanair z wielu miejsc w Polsce. Bilety lotnicze są zazwyczaj bardzo tanie, ale co z tego, gdy zaraz po wylądowaniu przychodzi zderzenie ze szwedzkimi cenami... Dlatego przygotowałam tutaj krótki przewodnik - co zwiedzić w Sztokholmie, nie wydając ani grosza? :)
Dubrownik czy Split mogłabym sobie odpuścić, ale tego konkretnego miejsca - nigdy. Zielone jeziora, drewniane kładki, dziesiątki wodospadów - te zdjęcia mnie zachwycały ilekroć natrafiałam na nie w internecie. Nawet zapowiadane na czas naszej wizyty tam załamanie pogody nie ruszało mnie tak bardzo - w końcu nie rozpuścimy się jak trochę pokropi, a przyjemniej jest chodzić przy tych zapowiadanych 23 stopniach niż w trzydziestostopniowym upale. Ech, wierz, człowieku, prognozom pogody...
Właściwie to mieliśmy całe Visby dla siebie. Takie uroki zwiedzania miasta o 6 nad ranem, gdy wszyscy wokół jeszcze śpią. A że wszystko i tak było pozamykane i o śniadaniu mogliśmy póki co tylko pomarzyć, więc spacer był jedynym, co nam pozostało. No i oczywiście robienie zdjęć, bo w Visby podobało mi się właściwie wszystko :)
No to lądujemy w Chorwacji. Bałkany marzyły mi się już od dawna, więc skoro pojawiła się okazja, to czemu by nie? Pierwotnie myślałyśmy o Czarnogórze, jednak o wyborze kierunku ostatecznie zdecydowały połączenia lotnicze i ich ceny. I tak oto w połowie lipca lądujemy na lotnisku w Zagrzebiu i zaczynamy naszą chorwacką przygodę :).
Mimo że Carnaval (a w pierwotnej wersji Festiwal) Sztukmistrzów odbywa się w Lublinie już od 2008 roku, dopiero w ten weekend miałam okazję zobaczyć go po raz pierwszy. Chyba dlatego, że z Lublina wyniosłam się właśnie w 2008 roku i choć na początku jeszcze wakacje spędzałam w domu, to ten Carnaval jakoś widocznie nie był mi po drodze. A wydarzenie się rozwijało i stawało coraz popularniejsze i z każdym rokiem słyszałam na jego temat coraz więcej pozytywnych komentarzy. I w końcu w tym roku sama miałam okazję się przekonać, czym ten Carnaval Sztukmistrzów jest.