Advertisement

Main Ad

Wiedeńska wiosna w czasach zarazy

Choć ludzie przez większość czasu siedzą w domach, wiosna nic sobie nie robi z pandemii i kwarantanny. Korzystając z tego, że spacery nie tylko nie są zakazane, ale wręcz zaleca się trochę ruchu dla zdrowia, staram się z raz w tygodniu wyjść z domu, po prostu połazić. Zazwyczaj z aparatem, by obserwować budzącą się do życia wiosnę. 
Moim ulubionym miejscem spacerów w mojej okolicy są ogrody pałacowe Schönbrunn, jednak było to jedno z pierwszych miejsc, które zamknięto, gdy tylko liczba przypadków koronawirusa w Austrii zaczęła gwałtownie rosnąć. Wtedy też wybrałam się w drugą stronę od Meidlingu - do parku Wienerberg. Jest to całkiem spory obszar zielony w 10. dzielnicy (Favoriten), pośrodku którego znajduje się niewielkie jeziorko. Zdecydowanie jest gdzie spacerować z daleka od ludzi, ale do parku mam jakieś 3,5 kilometra wzdłuż ulic, czego nie lubię - robiąc sobie standardowy, kilkukilometrowy spacer większość czasu spędzam w drodze do i z parku, a nie wśród zieleni... Więc choć Wienerberg to przyjemne miejsce, zajrzałam tam tylko raz w tym czasie.
Inną opcją był też park Auer Welsbach, znajdujący się tuż przy Schönbrunnie, ale - w przeciwieństwie do ogrodów pałacowych - pozostający wciąż otwarty przez cały okres restrykcji (park Schönbrunn, jak i pozostałe ogrody miejskie, zostały ponownie otwarte w pierwszej fazie poluzowania, czyli 14 kwietnia). Tutaj już o więcej przestrzeni dla siebie było trudniej - Auer Welsbach jest zdecydowanie mniejszy od Wienerbergu, więc właściwie wszystkie ławeczki były pozajmowane za każdym razem, jak tam byłam, a i sporo osób rozkładało się na kocach na trawie. Po alejkach w kółko jeździł radiowóz, a policjanci pilnowali, by ludzie trzymali dystans i nie zbierali się w większe grupki. Trochę się naczekałam, by zrobić zdjęcia bez tylu ludzi ;)
Chcąc nie chcąc, musiałam też trochę spacerować po ulicach - więcej terenów zielonych w okolicy nie miałam. Sporo tu widać śladów epidemii - rozwieszone kartki z nakazem zachowania dwumetrowego odstępu, pozamykane place zabaw, siłownie na świeżym powietrzu i boiska (boisko z wielkim napisem freedom i biało-czerwoną taśmą zamykającą wejście stanowi dla mnie niesamowity kontrast), wielkie kartki z napisem odwołane lub przełożone na plakatach reklamujących różne wydarzenia kulturalne... a do tego ludzie często przechodzący na drugą stroną ulicy, widząc, że ktoś nadchodzi z naprzeciwka.
Na szczęście w Wiedniu mnóstwo jest pięknej sztuki ulicznej i ciągle powstaje coś nowego... Więc choć myślałam, że wszystkie murale w swojej okolicy już znam, udało mi się też natrafić na takie, których dotąd nie widziałam. Trochę więcej o wiedeńskim street arcie pisałam już tutaj :).
Poza ogrodami miejskimi, w tym tygodniu otworzono również mniejsze sklepy. Co ciekawe, na ulicach handlowych wypatrzyłam chyba jeszcze więcej ludzi niż w tych ogrodach i parkach... Jakby tłumy czekały tylko, aż znów będą mogły przebierać w ciuchach i stroić się w przymierzalniach... Przyznam, że coś mnie skręciło, bo choć owszem, jest nakaz noszenia maseczek w sklepach, to jednak nie chciałabym w dobie epidemii przymierzać w sklepie ubrań, które chwilę wcześniej nakładał ktoś inny. Ale widać całkiem sporej ilości osób to nie przeszkadzało... Pierwsze z poniższych zdjęć zrobiłam na głównej ulicy handlowej mojej dzielnicy w Wielkanoc (jakiś gość namazał kredą na chodniku, że hej, Jezus żyje!), kiedy jeszcze wszystkie restrykcje były w mocy. Ostatnie - już po otwarciu sklepów... a potem było tam jeszcze więcej ludzi ;).
No ale wracając do tematu... w końcu miałam Wam pokazać wiedeńską wiosnę ;) Wczoraj wybrałam się na nieco dłuższy spacer i dotarłam aż do centrum. Po ostatnich ciepłych dniach wiosna wręcz eksplodowała zielenią i mnóstwem kwiatów, szczególnie w parkach zapach potrafił być oszałamiający. Efekt mojego czterogodzinnego spaceru przy 25 stopniach to teraz czerwona od słońca szyja - no nie spodziewałam się jeszcze opalania w połowie kwietnia ;).
W Wiedniu królują tulipany, co roku sadzi się ich mnóstwo w wielu centralnych punktach miasta. W tym roku postawiono na pomarańcz i czerwień - może jakaś promocja z Holandii? ;) Biorąc pod uwagę, że na dniach miałam wsiadać w samolot do Niderlandów, mając w planach przede wszystkim ogród Keukenhof, cieszę się z tej namiastki ogrodów tulipanowych, którą mam w centrum Wiednia. A do wiosennej Holandii jeszcze polecę - najwyżej za rok ;)
Pięknie - i wciąż dość pusto - jest też w ogrodach miejskich. Jednak im poświęcę niedługo oddzielny wpis... Skoro nie mogę chodzić po zamkach i muzeach, będę się zachwycała zielenią i kwiatami. Też piękne ;).

Prześlij komentarz

0 Komentarze