Advertisement

Main Ad

Kurpark Oberlaa wiosną

Wiosna i brak dalszych wyjazdów sprzyjają odkrywaniu Wiednia na spokojnie. Bardziej spacerowo niż turystycznie póki co. I z takich miejsc do spacerów trafiłam ostatnio - z polecenia, za co dziękuję ;) - do parku zdrojowego (bo chyba tak najlepiej przetłumaczyć niemieckie Kurpark) Oberlaa. To zaledwie kilka minut spacerem od stacji metra U1 Oberlaa, a ja lubię wszystkie miejsca, do których da się łatwo dotrzeć metrem... ;)
Zacząwszy od odrobiny historii - istnieje coś takiego jak Międzynarodowy Festiwal Ogrodów, o którym właśnie dziś usłyszałam po raz pierwszy ;). W Wiedniu zorganizowano go w 1964 roku w Donaupark i przyciągnął on sporo ludzi, więc władze miasta stwierdziły, że taki sukces dobrze by było powtórzyć. W pięć lat później zatrudniono Niemca Ericha Hanke, by zaprojektował ogród, który byłby godzien takiej międzynarodowej prezentacji. I w 1974 roku Wiedeń gościł WIG 74 (Wiener Internationale Gartenschau 1974) właśnie w Kurpark Oberlaa, a wydarzenie znów okazało się ogromnym sukcesem, bo przyciągnęło ponad 2,5 miliona odwiedzających. Pod koniec roku przekształcono zaś teren festiwalowy w dostępny dla wszystkich park miejski.
Wchodzę na teren parku i na wstępie witają mnie niewielkie, ale w większości suche zbiorniki wodne. Tablica przy wejściu informuje, że zostały one osuszone ze względu na dokarmianie zwierząt - gdzieniegdzie tylko w płytkiej wodzie brodzą pojedyncze ptaki. Muszę przyznać, że taki widok na wstępie był dość przykry, ale na szczęście potem było już tylko dobrze... :)
Tabliczki, żeby nie dokarmiać ani nie dotykać zwierząt, są też rozwieszone wszędzie wokół niewielkiego Streichelzoo. W niczym to nie przeszkadza licznym rodzinom z dziećmi, by przyciągać do siebie kózki garściami pełnymi - mam nadzieję, że tylko - trawy i próbować je pogłaskać. Niby Austriacy to taki karny naród, a tu jednak proste tabliczki z zakazami ich przerastają... ;)
Na szczęście w Kurpark Oberlaa rodziny z dzieciakami mogą znaleźć sporo innych ciekawych zajęć, bez łamania zasad napisanych na wszechobecnych tabliczkach ;). Są tu spore place zabaw, które na pewno sprawiłyby mi wielką frajdę te dwadzieścia parę lat temu. Jest Skateland dla miłośników rowerów i deskorolek. Jest ścianka wspinaczkowa, są stoły do ping-ponga i inne atrakcje. Korzystało z nich trochę ludzi, ale tłumów nie było - zresztą park zdrojowy jest na tyle duży (608.000 m²), że chcąc nie chcąc ludzie się od siebie dystansują... :)
Mniej więcej w centrum parku znajduje się Rosenberg, który akurat podczas mojej wizyty nie był porośnięty różami... Z charakterystyczną rzeźbą na szczycie wzgórza jest jednym z najczęściej fotografowanych miejsc w parku. Z Rosenbergu mamy przyjemny widok na tę część parku, ale nie ma co dalej sięgać wzrokiem... Drzewa zasłaniają ;).
Podobno sporą popularnością cieszy się też Ogród Miłości (Liebesgarten). Piszę podobno, bo w czasie pandemii akurat było tu dość pusto - przez chwilę bawiła się tu rodzina z dziećmi, ale szybko sobie poszli. Ta część parku została odnowiona w 2001 roku - metalowe huśtawki i figury, na których można siadać, odmalowano na biało i zasadzono sporo pasujących kolorystycznie kwiatów. Podążając za namalowanymi na chodnikach śladami stóp, trafimy do ukrytego zakątka - akurat Ogród Miłości ;)
Wiosną Kurpark Oberlaa jest pełen kolorów i zapachów - gdzie się tylko dało, posadzono mnóstwo kwiatów. Szybko doceniłam rozmiary parku, bo na tej przestrzeni znalezienie spokojnej ławeczki z dala od ludzi, a wśród drzew, kwiatów i śpiewu ptaków było zaskakująco łatwe. Spacerując sobie bez celu z aparatem, równie łatwo przeszłam około dziesięciu kilometrów, w ogóle tego nie czując :)
W Kurpark Oberlaa znajdziemy również ogród japoński (Japanischer Garten) Takasakipark powstały na wspomniany Festiwal Ogrodów we współpracy z architektem Kunsaku Nakame. Po festiwalu jednak tę część parku rozebrano, czego chyba nigdy nie zrozumiem... No a potem w latach dziewięćdziesiątych postanowiono jednak ogród japoński odtworzyć, tym razem pod okiem Ikedy Tadashi. Niestety, miejsce to mogłam obejrzeć jedynie przez ogrodzenie, bo ze względu na jakieś zniszczenia ogród jest zamknięty do czasu dokonania potrzebnych renowacji.
Uwielbiam takie miejsca i cieszy mnie, że jest ich w Wiedniu niemało (choć, niestety, większość jednak kawałek od mojego miejsca zamieszkania). Ostatnio ogłoszono austriacką stolicę najbardziej zielonym miastem na świecie i choć mnogość parków była tylko jednym z powodów dla tego wyróżnienia, to jednak na pewno bardzo znaczącym. Doceniono także możliwość bezpiecznego i wygodnego poruszania się pieszo po mieście, co przetestowałam wielokrotnie i trudno mi się z tym nie zgodzić... :)

Prześlij komentarz

0 Komentarze