Advertisement

Main Ad

Padwa - freski, freski, więcej fresków...

Włochy Padwa
Padwę miałam w planach już dwa lata temu, ale ówczesne plany poszły się gonić przez wybuch pandemii. Jednak skoro teraz nadarzyła się możliwość, by zobaczyć to miasto, wiedziałam, że tej okazji nie przepuszczę ;). Oczywiście zdaję sobie świetnie sprawę z tego, że Padwa nie jest na jeden dzień - przy tak krótkiej wizycie trzeba się skupić na najważniejszych atrakcjach. Tak też zrobiliśmy i całkiem sporo udało nam się zobaczyć, choć pewien niedosyt pozostał... Ale takie poczucie mam za każdym razem, jak jestem we Włoszech, bo w tym kraju jest tyle do zobaczenia, że chyba nigdy się nie uda zwiedzić wszystkiego... ;)
Padwa na pierwszy rzut oka nieco przywodziła mi na myśl Bolonię. Arkadami, architekturą, tym klimatem historyczno-uniwersyteckiego miasta... Zwłaszcza, że dotarliśmy tutaj w dzień, kiedy najwidoczniej kończył się rok akademicki, bo napotkaliśmy mnóstwo elegancko ubranych studentów z wieńcami na głowach ;). Padwę - wtedy jeszcze Patavium - założyli Wenetowie w IV w. p.n.e., choć istnieją ślady osadnictwa na tych terenach sięgające nawet XI-X w. p.n.e. Jest to jedno z najstarszych miast północnych Włoch. Pod koniec poprzedniej ery znajdowało się nawet w czołówce najbogatszych i najpotężniejszych miast imperium rzymskiego. Potem nastąpił jednak upadek cesarstwa, najazdy Hunów, regionalne wojny... Padwa znów zaczęła rozkwitać dopiero w późnym średniowieczu. Wiele zabytków w mieście sięga swoją historią XIII wieku, kiedy to zbudowano Palazzo della Ragione i bazylikę św. Antoniego oraz założono Uniwersytet Padewski. Zresztą ten ostatni świętuje w tym roku osiemsetlecie istnienia (1222-2022), o czym informowały wszechobecne plakaty w mieście. Po uniwersytecie organizowane są trasy z przewodnikiem, ale na to się nie zdecydowaliśmy w ograniczonym czasie - zajrzeliśmy jedynie na ogólnodostępny dziedziniec budynku.
Największą atrakcją Padwy jest zdobiona średniowiecznymi freskami kaplica Scrovegnich. Podążając za internetowymi wskazówkami, zakupiliśmy poprzedniego dnia bilety online na godzinę 12, więc mieliśmy wcześniej trochę czasu na zwiedzanie okolicy. Natychmiast rzucił się nam w oczy kościół Eremitów (Chiesa degli Eremitani), XIII-wieczna gotycka perełka. Świątynię zadedykowaną św. Filipowi i Jakubowi Sprawiedliwemu zbudowali Augustianie w latach 1260-76. Mój wzrok natychmiast wypatrzył swojsko brzmiące nazwisko na tablicy poświęconej Janowi Kochanowskiemu, który swego czasu w Padwie studiował.
Kościół Eremitów to jednonawowa świątynia, która niestety wymagała gruntownej odbudowy w ubiegłym stuleciu. Budynek stał w pobliżu niemieckich kwater, więc alianckie bombowce nie oszczędziły tej okolicy. Mocno ucierpiała słynna kaplica Ovetari, niegdyś pokryta pochodzącymi z połowy XV wieku freskami autorstwa Andrei Mantegny. Niewielka część się zachowała, część odrestaurowano, ale dziś pozostaje nam sobie tylko wyobrazić oryginalne setki metrów kwadratowych powierzchni pokrytej malowidłami. W innych częściach kościoła wciąż można też zobaczyć zachowane freski innych autorów, chociażby XIV-wiecznego padewskiego malarza Guariento di Arpo.
Odebraliśmy bilety do kaplicy Scrovegnich, ale wciąż mieliśmy około godziny do wejścia. Na szczęście bilet kosztujący 14 € obejmuje nie tylko kaplicę, ale też muzea przy kościele Eremitów (które sobie odpuściliśmy) oraz pałac Zuckermann. Ten drugi postanowiliśmy zwiedzić na szybko, akurat przez te kilkadziesiąt minut, które nam zostało do wejścia do kaplicy (pałac znajduje się tuż obok, po drugiej stronie ulicy). Generalnie mniej mnie tu interesowało samo muzeum, a bardziej budynek zbudowany na początku XX wieku dla bogatego przemysłowca Erica Zuckermanna. Ostatecznie ani pałac ani wystawy mnie jakoś szczególnie nie zachwyciły, choć parę ciekawostek przykuło mój wzrok - jak na przykład bogaty kielich zdobiony starożytnymi monetami.
Ale w końcu sama kaplica Scrovegnich! Enrico Scrovegni był padewskim bogaczem, który na początku XIV wieku kupił teren z pozostałościami starożytnej areny i postawił tam luksusowy pałac. A pałac musiał mieć kaplicę, wiadomo. Do ozdobienia kaplicy zatrudniono malarza Giotto di Bondone, który ozdobił wnętrze pięknymi malowidłami przedstawiającymi życie Jezusa, Maryi oraz Joachima i Anny. Największe wrażenie wywarła na mnie scena sądu ostatecznego, ale tak naprawdę wszystkie freski są bardzo szczegółowe i świetnie zachowane. Jeśli wierzyć wikipedii, ukończona w 1305 roku kaplica była oryginalnie jeszcze bogatsza, ale Eremici z sąsiedztwa złożyli skargę na Scrovegniego do biskupa i niektóre szaleństwa trzeba było ograniczyć. Ludzie od zawsze nie lubili konkurencji... ;) Ciekawostką przy zwiedzaniu kaplicy jest fakt, że jednorazowo do środka wpuszczane jest 25 osób, a samo zwiedzanie trwa ok. pół godziny - z czego połowę czasu spędzamy w klimatyzowanym pomieszczeniu oglądając film informacyjny, a drugą połowę w samej kaplicy. Takie przejściowe pomieszczenie z ekranem było konieczne, by do wnętrza nie dostawało się zanieczyszczone powietrze o nieodpowiedniej temperaturze i nie niszczyło fresków.
- Średniowiecznych fresków nigdy dość - pomyślała Gabi, kierując się do kolejnej atrakcji turystycznej Padwy. Palazzo della Ragione to średniowieczny ratusz, położony między dwoma głównymi placami miasta: Piazza dei Frutti oraz Piazza delle Erbe. Oryginalnie budynek został zbudowany na przełomie XII i XIII wieku, choć znacząca przebudowa była konieczna po pożarze z 1420 roku. Krótko po nim, w latach 1425-40 część budynku ozdobiono kolorowymi freskami. Bilet wstępu do Palazzo della Ragione kosztuje 7 € i tutaj już nie ma takich ograniczeń wejściowych jak przy kaplicy Scrovegnich, więc bilety bez problemu kupiliśmy w kasie przy wejściu.
Już samo przejście pod pięknie zdobionymi portykami na piętrze robi wrażenie, ale główną atrakcją Palazzo della Ragione jest Wielka Sala (il Salone). Wszystkie ściany tego ogromnego pomieszczenia są pokryte szczegółowymi freskami autorstwa głównie Giovanniego Nicolò Miretto oraz Stefana da Ferrara. Przedstawiono tu łącznie ponad 300 scen: alegoryczne przedstawienia miesięcy, znaki zodiaku, planety, różne zawody... Trochę mi zajęło, zanim wypatrzyłam wśród znaków zodiaku Skorpiona, ale owszem, był tam ;). W tylnej części sali znajdziemy tzw. kamień hańby, na którym w średniowieczu stawiano dłużników. Rzuca się tu też w oczy ogromny drewniany koń - kopia rzeźby Donatella - podarowany miastu w 1837 roku przez rodzinę Capodilista.
Spod ratusza odbiliśmy kawałek dalej, by zobaczyć padewską katedrę p.w. Wniebowzięcia NMP (Duomo di Padova). Muszę przyznać, że budynek zaintrygował mnie, gdy tylko przeczytałam w internecie, że katedra nie jest ani największą ani najpiękniejszą świątynią Padwy. Można zajrzeć, jasne, szczególnie warto odwiedzić baptysterium, ale po samym kościele nie ma co oczekiwać cudów. Zaciekawiło mnie to, bo Włosi generalnie potrafili swoje świątynie budować z prawdziwym rozmachem. Katedra nie jest tak stara jak wcześniej odwiedzone zabytki, choć tylko dlatego, że poprzednie kościoły w tym miejscu nie dotrwały do dnia dzisiejszego - pierwszy zbudowano jeszcze w IV wieku. Obecną katedrę budowano w latach 1522-1754 i wewnątrz dominuje renesans (tzn. w 1522 roku położono kamień węgielny, a prawdziwa budowa rozpoczęła się jednak trochę później ;) ).
Weszliśmy do środka i musiałam przyznać, że padewska katedra nie jest najbardziej widowiskowym kościołem, jaki w życiu widziałam ;). Większość wystroju wnętrza pochodzi z XVIII wieku - całkiem sporo się zachowało, biorąc pod uwagę, że podczas II wojny światowej w kościół trafiła bomba, niszcząc m.in. część fasady. Fasady, która jest, swoją drogą, po dziś dzień nieukończona. W katedrze znajdziemy też groby kilku padewskich biskupów, w tym św. Leonino.
Dwa akapity wcześniej zaznaczyłam, że w internecie wspominano, iż w katedrze warto odwiedzić baptysterium. Ta część świątyni znajduje się nieco z boku, ma oddzielne wejście i wstęp tutaj jest biletowany (5 €). Oczywiście nie bez powodu. Baptysterium im. św. Jana Chrzciciela to pozostałość poprzedniej katedry - zbudowano je w XII wieku, a w kolejnym jeszcze rozbudowano. I pewnie nikogo nie zaskoczę pisząc, że największe wrażenie w baptysterium wywierają... średniowieczne freski ;). To dzieło tworzącego w XIV-wieku i urodzonego we Florencji malarza Giusta de' Menabuoi. Świetnie widać tu wpływy bizantyjskie, zwłaszcza przy złoconym ołtarzu oraz na kopule, której centrum stanowi wizerunek Chrystusa Pantokratora.
Skoro katedra nie jest najwspanialszą świątynią Padwy, to trzeba było znaleźć ten numer jeden... ;) Trudno nie było, wystarczyło pomyśleć, jaki święty się z miastem kojarzy. A potem wybrać się do bazyliki św. Antoniego (Basilica di Sant'Antonio) ;). Potężna świątynia (zdjęcie od strony fasady kompletnie nie oddaje jej rozmiarów - podchodząc z boku, człowiek się zastanawiał, gdzie tu jest początek, a gdzie koniec) została zbudowana w latach 1232-1310. Co ciekawe, w Padwie raczej nie widzieliśmy sklepików z pamiątkami, pocztówkami czy magnesami - zaskoczyło mnie to, bo wydawało mi się, że to przecież mocno turystyczne miasto. Dopiero pod bazyliką rozłożyły się liczne stragany, niestety, większość pamiątek tutaj była droga i miała kontekst religijny, a to nie do końca to, co mnie interesuje... ;)
To jeden z takich kościołów, o których by się chciało tyyyle napisać, ale nie wiadomo nawet, od czego zacząć. Ze zwiedzaniem było tak samo, gdzie nie spojrzałam, tam natychmiast jakieś cuda przykuwały mój wzrok. Biorąc pod uwagę, że na przestrzeni wieków bazylika była rozbudowywana i przebudowywana, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz stanowi ona niesamowitą mieszankę stylów. Tu romański, tam gotycki, tu zdobienia barokowe, tam inspirowane sztuką bizantyjską... Freski, obrazy i rzeźby sięgające XIV wieku, stare grobowce (w tym Gattamelati w kaplicy Najświętszego Sakramentu), no po prostu całe wnętrze to prawdziwa galeria sztuki. Aż nie chce się wierzyć, że wstęp tutaj jest bezpłatny :).
Św. Antoni z Padwy (który tak właściwie to był z Lizbony, ale to akurat szczegół) zmarł w 1231 roku, czyli budowa świątyni ruszyła w rok po jego śmierci. Jego szczątki są złożone w bazylice, a grób św. Antoniego to zdecydowanie jedna z najbogatszych i najpiękniejszych części kościoła. Warto zajrzeć też do kaplicy relikwii, w której - wśród wielu innych bogactw - znajduje się tureckie berło przekazane przez króla Jana III Sobieskiego. Zresztą polskich śladów jest w bazylice więcej, nie tylko wśród relikwii. Pod koniec XVI wieku pozwolono Polakom urządzić w kościele własną kaplicę - zadedykowana św. Stanisławowi, została poświęcona w 1607 roku. Wewnątrz znajdziemy wizerunki polskich świętych i błogosławionych, polskojęzyczne napisy oraz tablice nagrobne i pamiątkowe.
Robiło się już dość późno, powoli wypadałoby się zbierać z Padwy, ale mieliśmy na oku jeszcze jeden zabytek, który koniecznie chcieliśmy odwiedzić. Kościół, dla urozmaicenia ;). I kompletnie przypadkowo odkryliśmy tak największy plac miasta - Prato della Valle. Fakt, że mapa pokazywała koło kościoła jakiś większy teren zielony, ale zupełnie nie spodziewałam się, jak to będzie wyglądało. Plac ma kształt elipsy i zajmuje powierzchnię 90.000 m2. Wikipedia uznaje go za największy plac Włoch, choć akurat powołuje się na źródło z lat osiemdziesiątych, więc różnie może być z jego aktualnością ;). Prato della Valle jest otoczony czymś na kształt fosy, a po jej obu stronach ciągną się rzeźby - łącznie jest ich 78. Przy placu stoi też kilka charakterystycznych budynków, dwa pałace, Loggia Amulea czy kościół św. Justyny.
Pierwszy kościół stanął w tym miejscu jeszcze w VI wieku, poświęcono go włoskim męczennikom, w tym właśnie św. Justynie z Padwy. W X wieku obok świątyni powstał klasztor benedyktynów, którzy przejęli opiekę nad kościołem. Oczywiście dzisiejsza bazylika ma niewiele wspólnego z oryginalną świątynią - po trzęsieniu ziemi w 1117 roku zbudowano nową, ta jednak z biegiem lat podupadała i wreszcie z końcem XVI wieku postanowiono ją zburzyć i znów zbudować coś nowego. Zatem obecna bazylika św. Justyny (basilica di Santa Giustina) to XVII-wieczna renesansowa budowla - niedorównująca bazylice św. Antoniego, ale wciąż ciekawsza od katedry ;). Warto tu zajrzeć do bocznych kaplic, w tym pięknie zdobionej kaplicy Najświętszego Sakramentu.
I trzeba się było kierować na dworzec... Google Maps prowadziło na skróty przez ogród botaniczny, który chętnie bym odwiedziła, mając więcej czasu. Założony w 1545 roku przy Uniwersytecie Padewskim jest najstarszym ogrodem botanicznym na świecie i jego część zachowała się według oryginalnego projektu, nic dziwnego, że miejsce to trafiło na listę UNESCO. Ale nie było szansy, by zajrzeć i tutaj, tak jak nie było szansy zwiedzić muzeów, które mieliśmy w cenie biletów do kaplicy Scrovegnich, wybrać się na trasę z przewodnikiem po uniwersytecie czy odwiedzić dalej położone kościoły. Wciąż jednak myślę, że jeden dzień w Padwie wykorzystaliśmy do granic możliwości i udało się zobaczyć naprawdę dużo. A jakby nie patrzeć, zwiedzaliśmy przy ponad 30 stopniach, robiąc dobre 20 kilometrów pieszo. Nie było źle ;)

Prześlij komentarz

0 Komentarze