Advertisement

Main Ad

Seegrotte - największe podziemne jezioro Europy znajduje się pod Wiedniem

Po raz pierwszy Seegrotte w Hinterbrühl koło Mödlingu wpadło mi w oko parę lat temu, gdy przeglądałam atrakcje dostępne w ramach Karty Dolnej Austrii. Wtedy jednak się spóźniłam, bo kiedy weszłam na stronę internetową podziemnego jeziora, okazało się, że przez różne nieprawidłowości trasy są odwołane na czas bliżej nieokreślony. A potem rozszalała się pandemia i nic nie zapowiadało rychłego otwarcia. W końcu jednak Seegrotte - już z nowym właścicielem - ponownie udostępniono odwiedzającym parę miesięcy temu, a pierwsza informacja na stronie, która rzuciła mi się w oczy, to ta, że nie honorują już Karty Dolnej Austrii, tylko trzeba zapłacić te 18 € za bilet. Co zrobisz, gdy nic nie zrobisz, a jednak chcesz to jezioro zobaczyć i przepłynąć się po nim łódką... ;)
Podjechaliśmy do Hinterbrühl w sobotnie lipcowe popołudnie i bez problemu dostaliśmy bilety na najbliższą trasę. Zwiedzanie z przewodnikiem trwa ok. 45 minut i nie ma ustalonych godzin rozpoczęcia trasy - nam się akurat poszczęściło, bo na najbliższą trzeba było czekać ledwo 5 minut. Austriackie lato dopisywało w pełni, więc większość odwiedzających nie była ubrana odpowiednio do panujących pod ziemią temperatur, ale przy wejściu można było pożyczyć ciepłe koce do owinięcia się, z czego i ja z przyjemnością skorzystałam ;). Trasa odbywa się po niemiecku i angielsku, choć główna opowieść toczy się po niemiecku, a po angielsku dostajemy jedynie skrócone informacje (może to wyglądać inaczej, gdy jest więcej zagranicznych turystów - my trafiliśmy jednak głównie na lokalsów).
Oryginalnie znajdowała się tutaj kopalnia - złoża gipsu w tej okolicy odkryto w XVIII wieku, a w połowie XIX rozpoczęto jego wydobycie. Nie potrwało to jednak długo, bo w 1912 roku w kopalni nastąpił wybuch, który sprawił, że podziemie zalało ok. 20.000 m3 wody - wystarczająco dużo, by kopalnię zamknięto. Potem wybuchła I wojna światowa i o tym miejscu na jakiś czas zapomniano, choć zmieniało ono prywatnych właścicieli od czasu do czasu. Dopiero pod koniec okresu międzywojennego podziemne jezioro zaczęło przyciągać turystów, ale i ten boom nie potrwał drugo, bo przyszła II wojna światowa. A, jak wiadomo, naziści lubili wykorzystywać takie podziemne miejscówki, dlatego wypompowali całą wodę, wybetonowali dno i otworzyli tu fabrykę samolotów. Co ciekawe, okupujący później te tereny Sowieci postanowili przywrócić podziemną atrakcję turystyczną, jezioro ponownie wypełniło się wodą, a łódki z turystami wystartowały już w 1949 roku. Podczas podziemnej trasy z przewodnikiem poznajemy historię kopalni w skrócie, zatrzymując się w dawnych korytarzach, zanim zejdziemy nad samo jezioro. 
Kiedy zeszliśmy nad wodę, przewodnik opowiadał, że Seegrotte to największe podziemne jezioro Europy. Potem miałam drobny moment zawieszenia, bo na takie hasło internet czasem faktycznie podpowiadał Segrotte, innym razem jednak szwajcarskie jezioro Saint-Léonard. Tamto liczy sobie ok. 6.000 m2, co czyni je największym naturalnym jeziorem w Europie, ale... Segrotte ma powierzchnię 6.200 m2, czyli faktycznie jest większe, jednak powstało w skutek działalności człowieka. Pytanie więc, czy skupiamy się tylko na jeziorach naturalnych czy nie - w Seegrotte z przyczyn oczywistych nie czynią tego rozróżnienia, dzięki czemu mogą się głośno reklamować hasłem Europas größter unterirdischer See ;).
Większość tej 45-minutowej trasy to jednak spacer po korytarzach i słuchanie przewodnika, łódki - będące przecież główną atrakcją - to ciekawostka na sam koniec zwiedzania. I stanowczo za krótka, niestety ;). Turyści zostali podzieleni na dwie połowy i najpierw kapitan opłynął jezioro z pierwszą grupą, a potem z pozostałymi. Podobno kiedyś do łódek wpuszczano więcej pasażerów, ale po wypadku przeciążonej łódki w 2004 roku zaostrzono tu przepisy. Delikatnie oświetlona grota, którą się płynie, lustrzane odbicia sklepienia w wodzie... to naprawdę wygląda pięknie, choć w ciemności i w ruchu trudno o dobre zdjęcia. Jednak Seegrotte to bardzo fajna atrakcja i warto o nią zahaczyć, gdy już będzie się w Wiedniu i okolicy :).
A jeśli już podjedzie się do Hinterbrühl, można skorzystać z okazji i odwiedzić i sam Mödling. O tym miasteczku i znajdującym się w nim zamku Liechtenstein pisałam już wcześniej. Zaś tym razem, korzystając z ładnej pogody, weszliśmy na wzgórze z XIX-wieczną Husarentempel. To wzorowana na starożytnych budowlach świątynia chwały poświęcona poległym w bitwie pod Aspern. Wejście na wzgórze to przyjemna wędrówka przez las, która wynagrodzi nam potem zmęczenie pięknymi widokami na okolicę. Nie ma co się ograniczać do samego podziemnego jeziora, prawda? ;)

Prześlij komentarz

0 Komentarze