Advertisement

Main Ad

Hochkar latem

Austria hochkar
Położony o ok. 170 km w linii nie do końca prostej (bo góry przeszkadzają) na południowy zachód od Wiednia Hochkar kojarzył mi się głównie z ośrodkiem narciarskim. To niedaleko miejscowości Lassing, na granicy Dolnej Austrii i Styrii. Byłam tu też kiedyś jesienią na krótki spacer, podczas gdy znajomi skusili się na tutejszą - podobno jedną z łatwiejszych w okolicy - via ferratę. Wiedziałam więc, że można tu jeździć na nartach, że można uprawiać wspinaczkę wysokogórską, ale jakoś obecność kursującej też latem kolejki i wielość tras spacerowych umknęły mojej uwadze ;). Doczytałam jednak, że kolejka na Hochkar jest za darmo z Kartą Dolnej Austrii, więc w któreś słoneczne popołudnie, gdy było już za późno, by się wybrać w porządne góry, postawiliśmy właśnie na Hochkar. Z Hieflau, które było naszą bazą wypadową, to ledwo ponad 30 km - akurat na krótki wypad z widokami :).
Zimą na terenie Hochkar kursuje aż osiem kolejek górskich, przyciągając tutaj tłumy narciarzy. Latem działa tylko jedna kolejka krzesełkowa - przy ładnej pogodzie działa do końca października, w tym roku koniec października nie zapewnił tu jednak ładnej pogody... ;) Kurs w jedną stronę kosztował w 2023 roku 16.50 €, w obie strony 22.50 € (trochę taniej jest, gdy kupuje się bilet przez internet), co uważam za nieco wygórowane kwoty. My wjechaliśmy do góry kolejką, ale na dół zeszliśmy piechotą - łagodną drogą, która zajęła nam niecałą godzinę. Do pokonania jest może ze 250 m przewyższenia (parking jest położony prawie na 1.500 m n.p.m.) - jak to mówi mój austriacki kolega z pracy: idealna trasa spacerowa z kilkuletnimi dziećmi, żeby je trochę zmęczyć ;). Płacić 20 € za coś takiego... no przegięcie, serio serio ;). Ale z kartą Dolnej Austrii jest za darmo, a tyle byliśmy w stanie zapłacić ;).
Zatem po krótkiej przejażdżce dotarliśmy na górną stację kolejki, a tam już właściwie wszystko było jednym wielkim punktem widokowym :). Najpopularniejszy to ławeczka z charakterystycznym napisem Hochkar, którą możecie zobaczyć na pierwszym zdjęciu z tego wpisu. Jest tu też restauracja (jakby ktoś się zmęczył jazdą kolejką i musiał coś zjeść lub wypić ;) ), no i rozchodzą się trasy w różnych kierunkach.
My najpierw odbiliśmy w prawo, podążając za strzałką z napisem Hochkargipfel: 15 min. To jest dopiero czas na zdobycie szczytu, prawda? ;) Najwyższy szczyt Hochkar liczy sobie 1.808 m n.p.m., co z górnej stacji kolejki daje niecałe 50 m podejścia do góry i faktycznie krótki, przyjemny spacer. No i skoro się już jest tak blisko, to przecież tego szczytu wręcz nie wypada sobie odpuścić, a widoki stąd są naprawdę przepiękne :).
Z kolei gdybyśmy skręcili w lewo po opuszczeniu górnej stacji, poszlibyśmy ścieżką prosto (no prawie prosto ;) ) do jednej z głównych atrakcji turystycznych Hochkaru. Po zaledwie kilkuminutowym spacerze i paru schodkach do góry stanęliśmy przed liczącym sobie 60 m długości mostem wiszącym. Poruszająca się pod stopami metalowa podłoga, a pod nią prześwitująca ziemia... jakieś 120 m poniżej. Przeszłam, skupiając się raczej na widokach dookoła, a nie na tym, co pode mną - ale wiadomo, co kto lubi ;).
Most wiszący prowadzi do widocznej na powyższych zdjęciach platformy widokowej zwanej 360° sky tour. Z wysokości ok. 1.760 m n.p.m. mamy piękny widok na wszystkie strony i otaczające Hochkar alpejskie szczyty - niektóre przekraczają nawet 2.000 m. Według strony internetowej to najwyżej położona platforma widokowa w Dolnej Austrii, co niewątpliwie stanowi dodatkową atrakcję dla takich jak ja, co lubią wszelakie statystyki i rekordy ;).
Po zejściu z platformy widokowej nie wracaliśmy już na górną stację kolejki, tylko odbiliśmy ścieżką w dół, by spacerem wrócić na parking. Przyjechaliśmy na Hochkar po południu, więc niezbyt mieliśmy czas na jakieś dłuższe trasy, jednak sam spacer kolejka - szczyt - platforma widokowa pozostawił pewien niedosyt. Zatem zejście na dół było odrobiną potrzebnego na ten dzień ruchu ;). Zatrzymaliśmy się też na obiad w schronisku przy parkingu - Latschen-Alm - na całkiem przyzwoitego sznycla i kubeczek jabłkowego mostu (wikipedia podpowiada po polsku moszcz, ale brzmi to dla mnie... dziwnie). W planach był też spacer pobliską doliną w Mendlingu, również w ramach karty Dolnej Austrii, ale było już za późno - to sobie zostawiliśmy na jakieś inne popołudnie. W tę sobotę Hochkar i sznycel musiały wystarczyć ;)

Prześlij komentarz

0 Komentarze