Advertisement

Main Ad

Berat - miasto okien nad oknami

Albania Berat
Początkowo nie planowałam odwiedzenia Beratu podczas mojego kilkudniowego pobytu w Albanii. Jednak gdy moje plany zaczęły się coraz bardziej krystalizować, stwierdziłam, że mogę jeszcze jeden dzień poświęcić na jakąś wycieczkę poza Tiranę. Wybór niemal od razu padł na Berat, miasteczko wpisane na listę UNESCO i położone ok. 100 km na południe od stolicy. Byłam sama i niezmotoryzowana, więc postawiłam tu na wygodę i zarezerwowałam wycieczkę półzorganizowaną ze Smart Tour Albania, co okazało się świetnym pomysłem. Po pierwsze dlatego, że zbiórka była w okolicy Nowego Bazaru, koło którego wynajmowałam mieszkanie, podczas gdy dworzec autobusowy w Tiranie jest bliżej obrzeży - odpadło mi więc krążenie po stolicy. Po drugie, bus miał półgodzinny postój nad jeziorem Belshi, więc można było zobaczyć coś po drodze. No i po trzecie, wycieczka polegała na tym, że najpierw z przewodnikiem zwiedzało się zamek w Beracie, a potem już na własną rękę można było zwiedzać miasto, a to było dla mnie najważniejsze - nie chciałam grupowego chodzenia wśród historycznej zabudowy, wolałam zwiedzać sama :). Wiadomo, że wszystko na własną rękę byłoby taniej, ale wciąż ceny w Albanii nawet za takie atrakcje są bardzo przystępne: całodniowa wycieczka do Beratu z postojem w Belshi kosztowała 30 €, zwiedzanie zamku było już w cenie. A jednak ta wygoda, że ktoś mnie odebrał i potem odwiózł niemal pod wynajmowane mieszkanie... fajna rzecz :).
Po dłuższej niż oczekiwana jeździe, spowodowanej korkami na początek długiego weekendu, dotarłam pod zamek w Beracie. Pierwsze fortyfikacje na tym wzgórzu sięgają czasów przed naszą erą, a dwie największe przebudowy miały miejsce w wiekach VI (za Justyniana I Wielkiego) i XIII (za Michała I Angelosa). To, co można zobaczyć dzisiaj, to właśnie pozostałości tej średniowiecznej twierdzy. Ja miałam zwiedzanie zamku w ramach wycieczki, ale z informacji wyczytanych w internecie widzę, że rano/wieczorem wstęp jest darmowy, a za dnia kosztuje ledwo 300 leków (12,95 zł), parking przy zamku też jest bezpłatny.
Zamek, zwany też Cytadelą w Beracie, w niczym nie przypomina zamków, jakie znamy z naszej części Europy, ale z podobną konstrukcją spotkałam się już w Rumunii. To nie jest niewielka obronna twierdza, raczej otoczone murami miasteczko. Dziesiątki zabudowań, pomiędzy którymi biegną węższe i szersze uliczki, liczne cerkwie (gdy rozbudowywano zamek, większość mieszkańców była prawosławna) i zbudowane później meczety, a przez to wszystko przebija się mnóstwo zieleni. Spacerując tutaj, miałam raczej wrażenie zwiedzania jakiegoś historycznego centrum miasta, a nie zamku. 
Choć większość świątyń w zamku była zamknięta, to udało się zajrzeć do cerkwi NMP z Blacherne uważanej za najstarszy kościół w Beracie, bo choć - jak i inne - powstał w XIII wieku, to na ruinach dawniejszego, datowanego nawet na IV-V wiek ;). We wnętrzach budynku uwagę przyciągają głównie XVI-wieczne freski. Cerkiew ostatnimi czasy odrestaurowano, widać jednak ślady zniszczeń, które zostawiły na ścianach trzęsienia ziemi oraz lata zwalczającego religię komunizmu. Świątynia jest nieduża, więc nie ma co się tam pchać z wycieczkami, lepiej poczekać, aż ludzie się rozejdą i na spokojnie zajrzeć do środka ;).
Za 400 leków (17,35 zł) można zajrzeć do Muzeum Ikon Onufrego, poświęcone głównie twórczości XVI-wiecznego albańskiego ikonografa i duchownego. Muzeum urządzono w dawnej katedrze Zaśnięcia NMP i jego główna część wciąż przypomina cerkiew - z ogromnym ikonostasem z 1807 roku w części centralnej, pomieszczeniem z ołtarzem ozdobionym starymi freskami czy amboną. Mnie osobiście najbardziej zachwycił ikonostas, ale z ciekawością przeszłam też do dalszych pomieszczeń, gdzie przedstawiono prawie 200 religijnych eksponatów. Ponad połowę stanowią ikony, nie tylko autorstwa Onufrego, ale też innych albańskich artystów - najstarsze pochodzą z XIV wieku. Nie jest to duże muzeum, ale warto zajrzeć do środka choćby na te 20-30 minut, zwłaszcza że przy zakupie biletów dostaniemy też kartkę informacyjną w języku polskim.
Zwiedzanie twierdzy zakończyliśmy na punkcie widokowym, skąd rozpościerał się widok na cały Berat - zarówno tę współczesną część, jak i historyczną, charakterystyczną zabudowę, którą wpisano na listę UNESCO. Tutaj też przewodnik podzielił się z nami anegdotką odnoszącą się do nazwy miasto tysiąca okien, którą często określa się Berat. Podobno sami Albańczycy nazywali je miastem okien nad oknami, bo wystarczy spojrzeć na te ułożone piętrowo domki, by od razu zobaczyć te rzędy jednych okien nad drugimi. Ale po albańsku miasto okien nad oknami oraz miasto tysiąca jeden okien brzmią całkiem podobnie i ktoś tu musiał źle zrozumieć, przy okazji ucinając to jedno okno na końcu ;). A że miasto tysiąca okien też do Beratu bardzo pasowało, więc w międzynarodowej turystyce przyjęło się to określenie.
Następnie zjechaliśmy busem na dół, do centrum starego miasta, gdzie już każdy miał czas dla siebie do wyznaczonej na później zbiórki. Ja natychmiast skierowałam się nad rzekę Osum, bo to właśnie po obu jej stronach wznoszą się charakterystyczne zabudowania, tworzące dwie dzielnice Beratu: Goricę na południowym i Mangalemi na północnym brzegu. Minęłam XIX-wieczny Meczet Kawalerów, który był niestety zamknięty, i skierowałam się na most Varur (Ura e Varur) - chciałam zacząć zwiedzanie Beratu od Goricy, ale już sam most jest świetną miejscówką, bo rozciąga się z niego jeden z najlepszych widoków na stare miasto.
Berat wpisano na listę UNESCO w 2008 roku, rozszerzając punkt na liście obejmujący wcześniej jedynie Gijokastrę - teraz na liście znajdziemy jako jedno Historyczne centra Beratu i Gijokastry. Cytując za oficjalną stroną UNESCOBerat i Gjirokastrę wpisano jako rzadkie przykłady architektury typowej dla okresu osmańskiego. Położony w centralnej Albanii Berat jest świadectwem współistnienia różnych społeczności religijnych i kulturowych na przestrzeni wieków. Czyli historia i architektura, z ciekawą mieszanką kulturową - coś, co zawsze lubię zwiedzać ;). Spacer po Goricy, położonej u stóp wzgórza, oznaczał mnóstwo schodów i dróg prowadzących raz w górę, raz w dół. Większość tutejszej zabudowy pochodzi z drugiej połowy XIX wieku, bo potężne trzęsienie ziemi w 1851 roku zniszczyło dużą część miasta.
Most, którym przeszłam do Goricy to całkiem nowa rzecz - wcześniej przez rzekę Osum można było przejść tylko mostem Gorica (Ura e Goricës). XVIII-wieczny drewniany most został zastąpiony kamiennym w latach dwudziestych ubiegłego wieku i stanowi już miejscową ciekawostkę historyczną. Przewodnik polecał nam tutaj zrobienie kółka od mostu do mostu, w jedną stronę przechodząc dzielnicą Gorica, w drugą - przez Mangalemi. Ja przy samym moście Gorica polecam bar Good Vibes, gdzie zatrzymałam się na kieliszek lokalnego wina z widokiem. Bo okręg Beratu słynie z wina, o czym warto pamiętać wybierając się w te strony. Niestety (czego kompletnie nie rozumiem), restauracje w miasteczku nie oferowały degustacji miejscowych win, choć naturalnie można było jakieś zamówić do posiłku. Jak to powiedział przewodnik: chcecie wybrać się na degustację win, wykupcie wycieczkę po winnicach, albo wybierzcie się do którejś na własną rękę, w mieście nic nie znajdziecie. Szkoda, bo widzę tu spory potencjał ;).
Mimo że był to weekend wielkanocny (w sumie dla większości Albańczyków oznaczało to zwykły weekend), w Beracie było pusto i spokojnie - kwiecień to jeszcze nie sezon turystyczny. Spacerując między zabytkowymi domkami, zazwyczaj byłam kompletnie sama, czasem mijałam pojedynczych mieszkańców. Jako ciekawostkę w tej dzielnicy wymieniano kościół św. Spirydona, ale niestety nie dało się go zobaczyć nawet z zewnątrz, bo znajdował się za murem, a brama była zamknięta... Przespacerowałam się jeszcze po raz ostatni wzdłuż rzeki, przyglądając się domom w pierwszym rzędzie, które należały do mieszkańców z wyższych klas, a potem przeszłam na drugą stronę - czas zwiedzać Mangalemi ;).
Choć dla mnie obie dzielnice są równie urocze i mają podobną architekturę, to jednak Mangalemi pojawia się na wszystkich zdjęciach promujących miasto tysiąca okien. Nic dziwnego, to u stóp wzgórza zamkowego rozwijała się zabudowa w dawnych czasach. Aż do XVI wieku Berat był w większości chrześcijańskim miastem, potem jednak zaczęło szybko przybywać muzułmańskich rodzin, a to znacząco wpłynęło na architekturę miasta. Ten labirynt uliczek sięgający czasów osmańskich ma niesamowity klimat i warto wybrać się tutaj na dłuższy spacer. Nie wyobrażam sobie za to zwiedzania tych miejsc z przewodnikiem i całą wycieczką, te miejsca mają niesamowity urok w ciszy i bez ludzi... ;)
Jednym z najciekawszych zabytków Beratu jest XV-wieczny Meczet Królewski, najstarszy w mieście i jeden z najstarszych w tej części Bałkanów. Bilet wstępu kosztuje tylko 100 leków (4,35 zł), więc z ciekawością zajrzałam do środka. Wewnątrz rzuca się w oczy ładnie zdobione drewniane sklepienie oraz fryz z wypisanymi 99 imionami Allaha. Od 1948 roku Meczet Królewski znajduje się na krajowej liście zabytków religijnych - może dzięki temu udało mu się przetrwać czasy komunizmu i dyktatury Hoxhy... Swoją drogą, odpoczywające sobie w spokoju na trawniku pod meczetem psy to jeden z ciekawszych przykładów na to, jak luźno Albańczycy podchodzą do religii ;).
Za meczetem znajduje się centrum średniowieczne, choć budynki akurat są nieco nowsze ;). Z XV wieku - tak jak świątynia - pochodzi też stojąca obok chanaka Halveti (część dawnego klasztoru), choć jej obecny kształt to efekt przebudowy z 1782 roku. Kawałek dalej ciągną się też nowsze, bo już XIX-wieczne kwatery derwiszów. Tutaj jednak zakończyłam swój spacer po Beracie, wracając na główny plac, gdzie wciąż znajdują się ruiny XVIII-wiecznego pałacu Paszy. Tutaj mieliśmy zbiórkę na powrót do Tirany i myślę, że wycieczka była idealnie dopasowana czasowo. Wszystko, co chciałam, na spokojnie obeszłam, a nawet miałam jeszcze czas, by posiedzieć w lokalnej knajpce i spróbować miejscowego wina, zjeść coś nad rzeką, pogłaskać pieski i kupić znaczki na poczcie ;). A przede wszystkim zachwycić się Beratem - oj, dużo bym straciła, gdybym zgodnie z pierwotnymi planami nie wybrała się na tę wycieczkę :).

Prześlij komentarz

0 Komentarze