Advertisement

Main Ad

Jarmarki świąteczne w Innsbrucku

Innsbruck jarmarki
Jak już powszechnie wiadomo, bo się z tym na blogu w ogóle nie kryję, uwielbiam jarmarki bożonarodzeniowe ;). Problem w tym, że jednocześnie nie lubię tłumów... Wiedeń w sezonie jarmarkowym, szczególnie w weekendy, to masakra, bardzo tłoczno było też w tym okresie w Grazu. Lepiej wspominam Salzburg, ale miały na to wpływ dwa czynniki: po pierwsze padający śnieg, tworzący magiczny klimat, a po drugie, rok 2022, gdy świat już powoli wrócił do normy po pandemii, ale jeszcze nie wszyscy decydowali się na podróże, więc tłumy na jarmarkach były znośne ;). W tym roku postawiłam na Innsbruck, który marzył mi się od dawna, ale wymagał długiego weekendu - a w tym roku święto 8 grudnia wypadało idealnie w poniedziałek... Śniegu, niestety, nie było, bo w Innsbrucku temperatury sięgały za dnia 8 stopni - z drugiej strony można było spokojnie spacerować po mieście i nie marznąć ;).
Stolica austriackiego Tyrolu została pięknie przystrojona na święta. Do tego nad samym miastem górują Alpy, co tworzy niesamowity klimat - zdjęcia z Innsbrucka wychodzą fajnie nawet bez dekoracji świątecznych ;). Oczywiście turystów nigdy tu nie brakuje, ale położenie prawie 500 km od Wiednia robi swoje i wiele osób przylatujących do Austrii na krótko może się zdecyduje, by podjechać do Grazu czy Salzburga, ale Innsbruck to trochę za daleko na taki wypad... W efekcie dominującym językiem obcym na jarmarkach był włoski, bo z północnych Włoch albo z Niemiec (z tym, że niemiecki ciężko w Austrii nazwać językiem obcym ;) ) do Innsbrucka jest już znacznie bliżej. Ku mojemu zaskoczeniu, nawet po zmroku na jarmarkach nie było ogromnych tłumów - jasne, całkiem sporo osób się kręciło, szczególnie na wąskich uliczkach starego miasta. Ale to naprawdę nic w porównaniu z Wiedniem czy odwiedzonym w ubiegłym roku Budapesztem, gdzie trzeba się ustawiać w ogromnych kolejkach do zakupu grzańca, a wzdłuż stoisk sunie się wolnym krokiem za tłumem, nie mając nawet jak odbić w bok czy kogoś wyminąć... W Innsbrucku czasem stały przed nami ze 2 czy 3 osoby w kolejce, ale naprawdę wszystko szło sprawnie :).
Zatem przejdźmy do samych jarmarków. W informacji turystycznej dostaliśmy darmową mapkę z pozaznaczanymi jarmarkami oraz godzinami otwarcia - bardzo przydatna rzecz, choć przecież człowiek i tak wcześniej sporo czytał w internecie. Na łażenie po świątecznych targach poświęciliśmy cały wolny poniedziałek i odwiedziliśmy zdecydowaną większość tego, co Innsbruck ma w swojej ofercie. Na część jarmarków zajrzeliśmy nawet dwukrotnie, bo spodziewając się większych tłumów wieczorem, chciałam najpierw za dnia na spokojnie przyjrzeć się ofercie na stoiskach :). No i trzeba było pooglądać kubeczki jarmarkowe, zobaczyć, czy coś wpadnie mi w oko na tyle, by zabrać ze sobą na pamiątkę do Wiednia. Okazało się, że wszystkie targi mają takie same kubeczki, występujące w kilku kolorach i kosztujące 4 €. Do tego na stoiskach można było kupić pamiątkowy kubeczek za 5 € w wersji błyszczącej, która mi kojarzyła się z dyskotekami z lat dziewięćdziesiątych... Wróciłam do Wiednia z prostym czerwonym, bo taki najbardziej wpadł mi w oko :). Jeśli chodzi o ceny w sezonie 2025 to plus minus przedstawiały się następująco (kubeczki mają rozmiar 0,2l):
- Glühwein biały/czerwony - 4,50 €
- Glühwein rose - 4,80 €
- Glühmost (grzany cydr) - 4,50 €
- Poncz bezalkoholowy - 4,00 € / z shotem rumu - 4,50 €
Przekąski zaczynały się od 5 € - za tyle można było kupić np. naleśniki z cukrem-pudrem, hot doga czy zupę gulaszową. Ale że sama się skupiałam raczej na grzańcach niż jedzeniu, to też nie wszystkiemu się tu przyglądałam.

Christkindlmarkt Maria-Theresien-Straße, czyli jarmark świąteczny na ulicy Marii Teresy

Zacznijmy od samego centrum i popularnego deptaka, na którym urządzono pierwszy odwiedzony przez nas jarmark świąteczny w Innsbrucku. Otwiera go wielka światełkowa bombka, do której można wejść, by zrobić sobie zdjęcie, a zamyka skrzyżowanie z Marktgraben. Podobną wielką bombkę znajdziemy też na dachu jednej z budek gastronomicznych. Swoją drogą, jeśli już mowa o bombkach, jedyne stanowisko, gdzie można je było kupić, to mały sklepik - oddział słynnego niemieckiego Käthe Wohlfahrt. Mieliśmy okazję oglądać piękny sklep wraz z Muzeum Bożego Narodzenia w Rothenburgu, gdzie mieści się siedziba firmy, i byłam wtedy naprawdę zachwycona. Punkt w Innsbrucku to ledwo ułamek tamtego miejsca, ale i tak przyciągał tłumy - już na parę minut przed otwarciem ustawiła się niemała kolejka do wejścia. My zajrzeliśmy do środka później, gdy kolejka była mniejsza i faktycznie zobaczyłam w środku dużo ładnych bombek, ale generalnie to ta sama kolekcja co w Niemczech, nic specjalnie dedykowanego dla Austrii nie było :(.
Na Maria-Theresien-Straße zajrzeliśmy też po zmroku, kiedy całość nabrała dodatkowego uroku - kamieniczki wzdłuż ulicy delikatnie podświetlono, a drzewa przystrojono licznymi światełkami. Ku mojemu zaskoczeniu dalej było tu luźno i spokojnie, a najwięcej ludzi kręciło się wokół stoisk gastronomicznych. Na tym jarmarku znajdziemy ok. 30 stoisk, w tym takie z dekoracjami, świeczkami, biżuterią czy ozdobami ze szkła, no i wiadomo - grzańce plus jedzonko na ciepło ;).
Termin: 25.11.2025-06.01.2026, codziennie od 11 do 21 (w Wigilię do 15, w Sylwestra do 19)

Christkindlmarkt Altstadt, czyli jarmark na starym mieście

Największy i przyciągający najwięcej turystów jarmark znajdziemy na starym mieście - tu faktycznie nawet za dnia było dość tłoczno, bo jak na niewielkiej przestrzeni rozstawiono budki, to już niewiele miejsca zostało dla ludzi ;). A stoisk trochę jest - według strony internetowej aż 64. Znajdziemy tu także stoisko informacyjne, gdzie można kupić kubeczki jarmarkowe (osobiście wolę kupować z takich punktów, niż zostawiać sobie po grzańcu, bo przynajmniej są czyste). Nie brakuje tu różnorodnych dekoracji świątecznych, dominuje wszelakie drewno, ale ku mojemu zaskoczeniu brakowało najzwyklejszych stoisk z wyborem ręcznie zdobionych bombek świątecznych. W Wiedniu i innych miastach takie stragany najbardziej rzucały się w oczy, a w Innsbrucku chodziłam, szukałam... i zaczęłam tracić nadzieję, że znajdę tutaj bombkę z widoczkiem z miasta.
Centrum jarmarku znajduje tuż pod słynnym Złotym Dachem, gdzie postawiono wysoką na ponad 17 m choinkę. Obok jest strefa gastronomiczna pod sklepieniem ze światełek i bombek, przy której ustawiono taras - za dnia widok może nie jest szczególnie spektakularny, ale wieczorową porą fajnie spojrzeć na jarmark z góry ;). Zwłaszcza, gdy na kamieniczkach obok wyświetlane są świąteczne mappingi, a z balkonu pod Złotym Dachem rozbrzmiewa koncert kolęd - można ich posłuchać codziennie do 23 grudnia o godzinie 17:30.
Termin: 15.11-23.12, codziennie od 11 do 21
Jednak jarmark to nie jedyna atrakcja na świątecznym starym mieście. Uliczki Innsbrucka przenoszą odwiedzających w świat baśni i legend. Ta oznaczona jako Riesengasse, czyli Uliczka Olbrzymów, została udekorowana olbrzymimi figurami z tyrolskich legend. Druga, Märchengasse - Uliczka Baśni - zaprasza najmłodszych codziennie o 16:30 i 17:30 do tymczasowego teatrzyku, ale niech nie zajmuje on całej uwagi. Baśniowe postacie takie jak Roszpunka, Kot w Butach czy Królewna Śnieżka czekają ustawione w różnych miejscach, niektóre światełkowe, inne tylko podświetlone - i czasem warto patrzeć też do góry... :)

Christkindlmarkt Marktplatz, czyli jarmark na Placu Targowym

Marktplatz to jeden z moich ulubionych punktów w Innsbrucku - zresztą nie tylko moich ;). Plac położony jest tuż przed halą targową nad rzeką Inn i mamy stąd świetny widok na kolorowe kamieniczki na drugim brzegu i górujące nad nimi Alpy. To tam zrobiłam znajdujące się we wcześniejszej części wpisu zdjęcie z kubeczkami jarmarkowymi. W centrum targu stoi ogromna choinka Swarovskiego udekorowana ponad 112 tys. kryształków. Od piątku do niedzieli o godzinie 18, 19 i 20 rozpoczyna się - zapowiadany wcześniej z głośników, żeby nikt nie przegapił - pokaz: przy dźwiękach muzyki choinka mieni się różnymi kolorami, a w kulminacyjnych momentach strzelają sztuczne ognie. Nie czytałam o nim wcześniej, ale byliśmy na miejscu o właściwej porze i bardzo mi się podobało, więc polecam ;).
Możemy tu odwiedzić aż 68 stanowisk, choć zgromadzonych na mniejszej przestrzeni niż stare miasto. To też jedyny jarmark, gdzie faktycznie był jakiś wybór bombek do kupienia, ale też nie takich tradycyjnych - bardziej różne ciekawe i zabawne kształty. W efekcie pamiątkową bombkę z Innsbrucka przyszło mi kupić w sklepie z pamiątkami... Jarmark na Marktplatz to też jeden z tych z największą liczbą atrakcji dla dzieci, takich jak karuzela czy teatr kukiełkowy. I mimo tylu atrakcji nawet wieczorową porą wciąż było tu na tyle spokojnie, że bez problemu znaleźliśmy miejsce przy stoliku czy kupiliśmy grzańce bez stania w kolejce :). Z jarmarków położonych w centrum Innsbrucka ten przypadł mi do gustu najbardziej.
Termin: 15.11-23.12, codziennie od 11 do 21

Christkindlmarkt Hungerburg, czyli jarmark z widokiem w dzielnicy Hungerburg

Ten jarmark wynalazł M., szukając bardziej nietypowych atrakcji. Dzielnica Hungerburg położona jest nad Innsbruckiem, ponad 800 m n.p.m. i najłatwiej dojechać tu kolejką zwaną Hungeburgbahn, ze stacji znajdującej się tuż za Hofburgiem. Kilkuminutowa przejażdżka w tę i z powrotem kosztuje 14 €, więc nie jest to może najtańsza rzecz, ale jeśli na końcu czeka grzaniec z widokiem... Tyle że na tych widokach się przejechaliśmy ;). Bo jak można zobaczyć na kilku z powyższych zdjęć, na pewnej wysokości unosiła się mgła, a nad nią znów przebijały szczyty gór. Miałam nadzieję, że ta mgła jest wyżej, ale okazało się, że zaczyna się tuż przed stacją. Jeszcze parę sekund wcześniej widzieliśmy u swoich stóp Innsbruck, ale jak wysiedliśmy przy jarmarku, widoczność była niemal zerowa. I w górę i w dół, żadnych gór, żadnego widoku na miasto. Wybraliśmy się najpierw na spacer po dzielnicy, licząc, że z czasem sytuacja się poprawi i faktycznie, w końcu zaczęło się trochę przejaśniać. Czasem w tle wyłaniały się ośnieżone szczyty, a czasem w dole wyłaniało się centrum Innsbrucka. Przejrzystych widoków się nie doczekaliśmy, ale przynajmniej udało się zobaczyć cokolwiek ;).
Bo bez widoków najwyżej położony jarmark w Innsbrucku nie powala. Stoisk jest tu zaledwie 10, a na nich tym ręcznie robione dekoracje, jakieś syropy i alkohole - przy takiej ilości budek to nawet nie ma co liczyć na większą strefę gastronomiczną. Podobno wieczorem wszystko jest ładnie podświetlone, a w każdą sobotę między 16 a 17 można (było) posłuchać bajek dla dzieci. Na nas Hungerburg nie wywarł szczególnego wrażenia i uznaliśmy, że raczej nie było warto wydawać pieniędzy na kolejkę tutaj - zwłaszcza że ładne widoki można mieć gdzie indziej za darmo ;).
Termin: 21.11.2025-6.01.2026, otwarty codziennie, choć godziny są różne w zależności od dni tygodnia i okresu przed-/po-świątecznego. Szczegóły znajdziecie tutaj.

Kaiserweihnacht Bergisel, czyli Cesarskie Święta pod skocznią Bergisel

Zatem po darmowe widoki wpadajcie pod skocznię Bergisel - wioskę bożonarodzeniową urządzono tutaj na placu pod muzeum Panoramy Tyrolskiej. Niewielki pawilon za muzeum, z którego rozciąga się świetny widok na Innsbruck i Alpy, ozdobiono licznymi lampkami, a obok postawiono światełkowego koziorożca. Mimo pięknych widoków, nie był to szczególnie oblegany jarmark, chyba odległość od centrum zrobiła swoje i nie każdemu chciało się tu podchodzić / podjeżdżać. Większy ruch w okolicy punktu widokowego zrobił się po zmroku, ale na samym jarmarku wciąż było dużo wolnego miejsca.
Jarmark na Bergisel reklamuje się jako taki bardzo tradycyjny, jak za dawnych lat - porównania nie mam, ale nie wydawał mi się szczególnie odbiegać od innych niczym poza położeniem ;). Kupicie tu różne lokalne wyroby, dekoracje (ciekawe były te wyrabiane z mchu), czapki i skarpety, drewniane drobiazgi czy biżuterię. No i grzańce mają swoje specjalne nazwy, bo można tu było wypić wino / poncz (już nie pamiętam) Sisi ;). Popołudniami odbywają się też koncerty kolęd.
Termin: 14.11-21.12, tylko od piątku do niedzieli (plus świąteczny poniedziałek 8.12) - w piątki od 14 do 20, w weekendy i święto od 11 do 20

Wiltener Weihnachtszauber, czyli Magia Świąt w dzielnicy Wilten

Na ten ostatni jarmark już nie zajrzeliśmy, tylko mijaliśmy go w drodze z Bergisel do centrum Innsbrucka - położony jest na Wiltener Platzl i liczy sobie zaledwie 10 budek. Wyglądał bardziej na lokalną atrakcję dla miejscowych, którzy z chęcią spotkaliby się ze znajomymi na grzańca, ale bez pchania się do turystycznego centrum :). Podobno znajdziemy tu zarówno strefę gastronomiczną, jak i różnorodne rękodzieło, ale bliżej do stoisk nie podchodziłam. Odpuściliśmy też jarmark St. Nikolaus po drugiej stronie rzeki, bo otwarty był tylko popołudniami, a my kręciliśmy się w tamtej okolicy nieco wcześniej i już nie chciało nam się drugi raz tam podchodzić. W końcu nie chodzi o to, by odhaczyć wszystkie jarmarki (wciąż nawet w Wiedniu są takie, na których mnie jeszcze nie było!), ale by nacieszyć się całą tą atmosferą... A dzięki widokom i nie takim znowu tłumom całkiem nieźle mi się to udało :)
Termin: 21.11-21.12, codziennie od 16 do 20.

Prześlij komentarz

0 Komentarze