Jako że wiosna już zawitała na dobre, poddałam się ze zwiedzaniem muzeów i innych zamkniętych miejsc i zdecydowałam się nacieszyć tymi słonecznymi dniami. Szukając jakichś zielonych obszarów w mieście, znalazłam rezerwat przyrody Judarskogen, położony zaledwie pięć minut od stacji Åkeshov na zielonej linii metra. Zaledwie 25 minut od centrum Sztokholmu znajduje się pierwszy rezerwat przyrody tego miasta.
Jeśli uwielbiacie zakupy, a nie chcecie wydać za dużo pieniędzy - zajrzyjcie na loppis. Znaki i plakaty są umieszczone w różnych miejscach, w większych i mniejszych miastach, zachęcając ludzi do przyjścia na targi. "Loppis" pochodzi od szwedzkiego słowa "loppa" oznaczającego pchłę i to taki rodzaj wyprzedaży, jaki ludzie tutaj uwielbiają. Kiedy tylko robi się cieplej, w wielu punktach Sztokholmu można zobaczyć osoby sprzedające niepotrzebne im już przedmioty, a także ludzi próbujących w tym wszystkim znaleźć jakieś perełki ;).
Wystarczy tylko skręcić w prawo a nie w lewo, wychodząc ze stacji metra Gamla Stan i już zamiast w najbardziej turystycznej części sztokholmskiej Starówki, zobaczymy niewielką wyspę. Riddarholmen - Wyspa Rycerzy - jest teoretycznie częścią centrum Sztokholmu. Praktycznie jest niemal niewidzialna dla turystów, którzy zazwyczaj wybierają "główną" starówkę. Nie zdają sobie nawet sprawy z tego, co tracą, bo ten niewielki obszar jest pełen ciekawych miejsc a do tego zupełnie pusty!
Nie mam szczęścia do pogody. Lizbonę zwiedzałam w deszczu, podczas mojego pobytu w Rzymie była akurat "najgorsza zima od 20 lat" według miejscowych, podczas mojej ostatniej szwedzkiej majówki przywitał mnie śnieg, a wyjeżdżając do 30-stopniowego Wrocławia w środku lata natrafiłam na zmianę pogody - na 15 stopni i deszcz... Więc naprawdę, nie byłam zaskoczona, gdy po zabukowaniu biletów do Polski na ten kwietniowy weekend, prognoza pogody nagle zmieniła się z tych 15-20 stopni na jakieś 5, do tego z silnym wiatrem i opadami. Po prostu wygląda na to, że pogoda naprawdę mnie nie lubi...
Wiosna już niby przyszła, ale to taka dziwna wiosna. To ten czas w roku, kiedy widzisz, że przyroda wokół się zmienia z dnia na dzień. Kiedy właściwie nie chcesz niczego przegapić. A myśląc, że ten weekend akurat spędzę w Polsce, zdałam sobie sprawę, że do końca kwietnia to ta wiosna zmieni się aż za bardzo. Więc wczoraj po pracy wyjrzałam przez okno i widząc piękne słońce, po prostu wzięłam aparat i zdecydowałam się na kolejny wiosenny spacer po Sztokholmie.
W niedzielę słońce wyjrzało zza chmur późnym popołudniem, więc musieliśmy zaplanować coś, co nie zajmie zbyt dużo czasu. Långholmen - mała wyspa położona ok. pół godziny spacerem od mojego miejsca zamieszkania wydawała się być idealnym wyborem. Zwłaszcza, kiedy przeczytałam o jednym wyjątkowym hotelu-muzeum tam...
Spontanicznie rezerwując bilety na majówkę w Helsinkach, pomyślałam, że nie robiłam czegoś takiego już od dłuższego czasu. Tak ze dwa lata już. Wiosną 2013 koleżanka napisała do mnie, że znalazła bilety na trasie Warszawa - Bruksela - Warszawa za 36 zł w obie strony. Wyjazd w piątek wieczór, powrót w niedzielę rano. A że i tak myślałyśmy o odwiedzeniu kolegi z Erasmusa w Brukseli, nie myślałyśmy za wiele, tylko po prostu zabukowałyśmy bilety. I w środku kwietnia, dwa lata temu, wysiadłyśmy z samolotu na lotnisku Charleroi i już razem z kolegą skierowaliśmy się do Brukseli.
Wygląda na to, że wiosna w końcu dotarła i tutaj. Prawie 15 stopni i słońce, czyli coś, co w końcu pozwoliło mi zostawić moje zimowe ubrania na wieszaku i wyjść na dwór, mając na sobie tylko te wiosenne. Uwielbiam to uczucie! I czekałam na weekend, by się w końcu nacieszyć tą pogodą. I by zobaczyć początek mojej pierwszej wiosny w Sztokholmie :).
Kilka miesięcy temu obiecałam sobie, że będę regularnie jeździć metrem i robić zdjęcia na stacjach. Robiłam to od czasu do czasu, ale oprócz czerwonej linii T13, którą opisałam już tutaj, nie przejechałam żadnej linii od początku do końca. Ale że ostatni weekend był nieco dłuższy przez Wielkanoc i miałam trochę więcej wolnego czasu, razem z Kolumbijczykiem wzięliśmy aparaty i zdecydowaliśmy się zacząć od najkrótszej, choć pewnie najpiękniejszej ze sztokholmskich linii metra: niebieskiej linii pomiędzy Kungsträdgården i Akalla.
Wpadłam na taki pomysł. Skoro bilety do Polski na Wielkanoc są zdecydowanie za drogie, a na początku miesiąca i tak nie mogę wziąć urlopu, plan jest prosty: Wielkanoc w Sztokholmie. Taka pomieszana. Trochę polska, trochę kolumbijska.
O cenach w Sztokholmie pisałam już przed Bożym Narodzeniem i ten post można znaleźć tutaj. Ale jako że teraz mamy Wielkanoc i znów musiałam się wybrać na większe zakupy, zebrałam kilka paragonów i zrobiłam kolejne podsumowanie cen, próbując nie powtarzać produktów, o których wspominałam już wcześniej. Produkty są podzielone na kategorie, a podane ceny pochodzą ze sklepów ICA na Karlaplan oraz ICA maxi na Kungsholmen.
UWAGA: tabelki z cenami zarówno po polsku, jak i po angielsku.