Advertisement

Main Ad

Schaan - największe miasto Liechtensteinu

Zanim zaczęłam planować krótki wypad do Liechtensteinu, moja wiedza o ośrodkach miejskich w tym kraju była dość niewielka. A właściwie ograniczała się do faktu, że jest Vaduz - stolica kraju, który ma niespełna 40.000 mieszkańców, więc jest tu w ogóle coś godnego uwagi poza stolicą? ;) No a potem się dowiedziałam, że Vaduz nie jest nawet największym miastem Liechtensteinu... Najpierw mnie to zaskoczyło, a następnie stwierdziłam, że w takim razie muszę zobaczyć i największe miasto! Schaan, bo o nim mowa, liczy sobie ponad 6.000 mieszkańców - to prawie o 300 więcej niż w Vaduz (dane na rok 2020) - i położone jest zaledwie 3 kilometry od stolicy. I mam tu na myśli centra obu miasteczek, bo obrzeża Vaduz płynnie przechodzą w Schaan - idąc wzdłuż głównej ulicy, faktycznie miałam z kilkaset metrów spaceru nieco przez nieco mniej zabudowaną okolicę, zanim stanęłam przed tabliczką z napisem Schaan. Czasem nawet się zastanawiałam, czy nie idę przez jakieś górskie wioski, a nie przemieszczam się pomiędzy dwoma największymi miastami europejskiego kraju... ;)
Ledwo weszłam do Schaan, już rzucił mi się w oczy kościół i otaczające go pozostałości starych fundamentów. Podeszłam do znajdującej się tuż obok tablicy informacyjnej i już wiedziałam, że Schaan okaże się bardziej interesującym miejscem, niż mogłam przypuszczać :). Przy St. Petersplatz znajdziemy ruiny dawnego wojskowego obozu rzymskiego - jak przeczytałam na tablicy, plac był w użyciu od ok. 1500 r. p.n.e., a ślady osadnictwa w samym mieście sięgają nawet 4-5 tysiąclecia p.n.e. Szacuje się, że rzymski fort powstał tutaj ok. IV w. p.n.e., a rysunki umieszczone obok ruin pozwalają sobie wyobrazić, jak to wszystko kiedyś wyglądało.
W ruinach fortu zbudowano pierwszą kaplicę jeszcze w V w. n.e., a pierwsze źródła pisane wspominają kościół św. Piotra w roku 1298. Czyni to świątynię najstarszym kościołem Liechtensteinu - a trafiłam do niego tak przypadkowo... ;) Oczywiście budynek nie zachował się do dziś w oryginalnej formie, ostatnia duża przebudowa (w stylu neo-gotyckim) miała miejsce w połowie XIX wieku po potężnym pożarze. Podczas prowadzonych w latach dziewięćdziesiątych prac renowacyjnych odkryto w kościele św. Piotra freski pochodzące z różnych epok - są one zdecydowanie najciekawszą ozdobą dość prostej w wystroju świątyni.
W przeciwieństwie do Vaduz, w Schaan nie natrafiłam na żadną informację turystyczną, ale pomocą w zwiedzaniu był tzw. Kulturweg Schaan. Przy ważniejszych miejscach w mieście rozstawiono tabliczki z informacjami i zdjęciami, a do tego mapką, jak dojść do kolejnego punktu. Ze strony tourismus.li ściągnęłam sobie broszurę informacyjną z całą ścieżką kulturową, dzięki czemu mogłam wybrać miejsca, które interesują mnie szczególnie. Biorąc pod uwagę rozmiary Schaan, przejście całej trasy zajęłoby mi pewnie ze dwie godziny, ale że miałam za sobą już zwiedzanie Vaduz, na kolejne miasto postanowiłam poświęcić nieco mniej czasu.
Nie mogłam sobie jednak odpuścić kościoła parafialnego św. Wawrzyńca, neogotyckiej świątyni zbudowanej pod koniec XIX wieku. Nie było trudno tu trafić - nie dość, że wieża jest widoczna z daleka, to do samego kościoła biegnie szeroki deptak Kirchstrasse. Przed głównym wejściem do świątyni znajdziemy pomnik poświęcony Janowi II Dobremu, księciu Liechtensteinu w latach 1858-1929 (swoją drogą, to jeden z najdłużej panujących władców w historii). Książę pokrył połowę kosztów budowy kościoła, za co właśnie doczekał się wspomnianego pomnika, na którym umieszczono lata 1840 (data urodzin Jana II), 1858 (początek panowania) i 1929 (data śmierci).
Liechtenstein zachwycił mnie faktem, że każdy kościół, do którego chciałam zajrzeć, był otwarty i udostępniony do zwiedzania. Żeby też Austria zechciała tak kiedyś współpracować... ;) Kościół św. Wawrzyńca to dzieło wiedeńskiego architekta Gustava von Neumanna, ale sporo z tego, co można zobaczyć w środku współcześnie, to efekt renowacji przeprowadzonej pod okiem Eduarda Ladnera w latach 1968-78. Niektóre posągi świętych są starsze od samej świątyni, bo pochodzą jeszcze z poprzedniego kościoła.
Stary kościół św. Wawrzyńca znajdował się tylko kawałek dalej - dziś została z niego jedynie XII-wieczna romańska wieża i przyległy cmentarz. Pierwsze pisemne wzmianki o świątyni sięgają 1300 roku, choć archeolodzy uważają, że wcześniej mógł tu istnieć kościół zbudowany jeszcze nawet w VI w. Średniowieczna świątynia przetrwała pożar z XVI wieku i późniejsze próby odbudowy i przebudowy, ale była w coraz gorszym stanie. W końcu utrzymanie starego kościoła i próby powiększenia go, by nadawał się dla rozrastającego się miasteczka, przestały mieć sens. Na przełomie XIX i XX wieku zbudowano nową świątynię, a stara została rozebrana. Teraz nad cmentarzem góruje jedynie odrestaurowana wieża, ale do środka wejść się nie udało - pospacerowałam więc sobie tylko po niewielkiej nekropolii...
Po drodze między nową a starą świątynią minęłam ciekawy niebieski budynek, oznaczony wielkimi literami TAK. Powstał on w latach 1913-14 na potrzeby różnych wydarzeń kulturalnych i sportowych, a od lat siedemdziesiątych mieści się tu Teatr Liechtensteinu. Trzymając się jeszcze niebieskich budynków w okolicy cmentarza - warto zwrócić uwagę na domek przy Duxgass 11, który (choć odnowiony i wyremontowany) sięga XVI wieku.
Choć Schaan nie jest zdecydowanie tak ciekawe z historycznego i zabytkowego punktu widzenia jak Vaduz, to myślę, że naprawdę warto połączyć zwiedzanie obu miasteczek podczas jednodniowej wizyty w Liechtensteinie (bo nie okłamujmy się, na taką decyduje się większość odwiedzających ;) ). Zwłaszcza, jeśli ktoś przyjechałby tutaj pociągiem - Vaduz nie ma własnej stacji, ale wspólny dworzec Schaan-Vaduz znajduje się właśnie w największym mieście. Można stąd złapać pociąg do szwajcarskiego Buchs lub austriackiego Feldkirch (18-kilometrowa trasa Feldkirch-Schaan-Buchs wystartowała już w latach siedemdziesiątych XIX wieku). Koło dworca położony jest główny przystanek autobusowy w mieście, skąd możemy dostać się do każdego zakątka Liechtensteinu. Stąd też wsiadłam w mój autobus do Feldkirch - dwadzieścia minut jazdy i już byłam w Austrii... :)

Prześlij komentarz

0 Komentarze