Advertisement

Main Ad

Stary cmentarz żydowski we Wrocławiu

Wrocław cmentarz żydowski
Jakoś za każdym razem, gdy rozmowy schodziły na zwiedzanie Wrocławia, mama pytała, czy już odwiedziłam stary cmentarz żydowski. Jako że ostatnimi laty we Wrocławiu bywałam rzadko, a jeśli już, to zazwyczaj w grudniu, spacery po cmentarzach nie znajdowały się na liście moich priorytetów. Jednak tym razem odwiedziłam Dolny Śląsk z końcem maja, a choć wizyta była zdecydowanie bardziej towarzyska niż turystyczna, to postanowiłam wykorzystać jedyne ładne popołudnie właśnie na stary cmentarz żydowski. Bilet normalny (oficjalnie do Muzeum Sztuki Cmentarnej) kosztuje 15 zł, ale mi się już na wstępie poszczęściło, bo na zwiedzanie wybrałam się w czwartek... a w czwartki wstęp jest akurat darmowy ;).
Wrocławski kirkut przywodzi na myśl gęsto zarośnięty park, a ja wręcz uwielbiam takie miejsca. Cmentarz przy ulicy Ślężnej powstał w połowie XIX wieku i funkcjonował przez prawie dziewięćdziesiąt lat (dokładniej od 1856 do 1942 roku). Pierwszą osobą złożoną na cmentarzu był kupiec Lobel Stern, jego pogrzeb odbył się 17.11.1856 roku. Z czasem nekropolia się rozrastała - zamknięto ją dopiero podczas II wojny światowej. Do tej pory kirkut rozrósł się do prawie 5 hektarów i postawiono na nim ok. 12 tysięcy nagrobków (a że wiele z nich to grobowce rodzinne, pochowanych na cmentarzu jest znacznie więcej).
Na cmentarzu pochowano wiele znanych żydowskich osobistości, choć niestety muszę przyznać, że niewiele tych znanych nazwisk mi cokolwiek mówiło. Na Ślężnej znajdują się groby chociażby rodziców świętej Edyty Stein (Auguste i Siegfrieda), malarki Clary Sachs, botanika Ferdinanda Cohna czy historyka Heinricha Graetza. A ponadto wielu rabinów, lekarzy, naukowców, kupców... cała elita żydowskiego Wrocławia tamtych czasów. Niektóre nagrobki są proste, inne pięknie zdobione, niemal prawdziwe dzieła sztuki - zdecydowanie jest na czym skupić tu wzrok :).
Za czasów funkcjonowania cmentarza, Wrocław był Breslau i należał do Niemiec. Dlatego też językiem dominującym na płytach nagrobnych jest język niemiecki, choć znajdą się też napisy po polsku czy po hebrajsku. Spacerowałam, czytając poszczególne napisy: geboren..., gestorben..., hier ruht..., a mój zmęczony całonocną podróżą z Wiednia mózg był kompletnie przestawiony na ten język. Na tyle, że jak mnie ktoś nagle o coś zapytał po polsku, to tylko spojrzałam nieprzytomnie - Entschuldigung, aber was...? ;) 
Na niektórych pomnikach można zauważyć nieco bardziej odległe miejsca urodzin, w większości z niemieckich miast. Niekoniecznie musieli to być mieszkańcy Wrocławia, ale często też osoby, które śmierć zastała w podróży. W myśl zasad kultury żydowskiej pogrzeb musi nastąpić w ciągu doby od zgonu, więc jeśli komuś przyszło nagle umrzeć z dala od domu, najczęściej tam tę osobę chowano. Na większości nagrobków nie znajdziemy jednak tak szczegółowych informacji jak miejsce urodzenia - zazwyczaj jest to tylko imię, nazwisko i daty urodzenia oraz śmierci, czasem ze wstawką typu tu spoczywa ukochana matka czy miejsce spoczynku.
Kirkut oficjalnie zamknięto w 1943 roku i jeszcze w czasie wojny mocno ucierpiał, bo na jego terenie również toczyły się walki w 1945 roku. A po wojnie w granicach nowej Polski nie za bardzo było komu zadbać o odnowę cmentarza, popadał więc jeszcze bardziej w ruinę... Przełom przyszedł w trzydzieści lat po wojnie, kiedy nekropolię uznano za zabytek i rozpoczęto prace nad przywróceniem tego miejsca do porządku. Obecne Muzeum Sztuki Cmentarnej początkowo nosiło nazwę Muzeum Architektury Cmentarnej i jako takie zostało udostępnione odwiedzającym w 1988 roku.
Jest to niewątpliwie klimatyczne miejsce, szczególnie w okresie wiosenno-letnim, gdy wszystko pokrywa gęsta zieleń. Podczas mojej wizyty niestety część cmentarza nie była udostępniona odwiedzającym ze względu na roboty na wysokości. Szkoda, bo była to część biegnąca przy murze cmentarnym, wzdłuż którego umiejscowiono najbardziej okazałe nagrobki. Mimo wszystko spędziłam trochę czasu, spacerując po kirkucie, przyglądając się nagrobkom i robiąc zdjęcia. Warto było tu zajrzeć... :)

Prześlij komentarz

0 Komentarze