No i zaczął się wrzesień, a ja - jako niepoprawna miłośniczka lata i upałów - staram się nie myśleć o wrześniu jako końcu lata, ale jak o początku sezonu na winnice i heurigery. Wrzesień/październik to w Austrii najlepszy czas na moszcz z winogron albo sturm (który w Czechach i Słowacji funkcjonuje jako burczak, jak się ostatnio dowiedziałam), czyli też moszcz, ale częściowo sfermentowany ;). W samym Wiedniu heurigerami stoją głównie - choć niejedynie - Grinzing oraz okolice Kahlenbergu, ale osobiście wolę inny kierunek. Pomiędzy Wiedniem a Baden bei Wien, a nawet dalej, aż do Bad Vöslau, ciągną się kilometry winnic. Przez cały sezon znajdziemy wśród nich nie tylko liczne heurigery (które często są otwarte nie tylko w tym okresie, ale i wiosną/latem), lecz także bardziej tymczasowe stoiska. Ponadto we wrześniu są dwa takie wyjątkowe weekendy - w tym roku to miniony (6-7.09) oraz najbliższy weekend (13-14.09) - kiedy odbywa się tzw. Genussmeile.
Genussmeile to ogromne wydarzenie winiarskie, zrzeszające co roku kilkudziesięciu lokalnych producentów wina, którzy wśród winnic sprzedają nie tylko alkohol, ale często również coś na przegryzkę. Głównie jednak chodzi tu o wino i sturm, nie ma się co oszukiwać :). Zarówno na stronie internetowej Genussmeile, jak i przy wielu stoiskach, można znaleźć mapki z trasą i oznaczonymi punktami, gdzie można zatrzymać się na coś do picia. Jak widać na powyższym zdjęciu, tych miejsc jest całkiem sporo... a mapka, owszem, z ubiegłego roku. Zresztą zdjęcia w tym wpisie będą z lat 2023-25, dzięki temu będę mogła zaprezentować tu nieco więcej miejscówek :).
To już czwarta jesień z rzędu, gdy wybrałam się na spacer po winnicach w tym rejonie, i drugie Genussmeile, w którym miałam okazję brać udział. Mam więc już swoje ulubione trasy :). Rekordowo przeszłam raz ze znajomymi gdzieś z obrzeży Wiednia aż do Baden, zazwyczaj jednak wybieram nieco krótsze trasy. W ubiegłym roku szliśmy z Guntramsdorfu to okolic Traiskirchen, w tym z kolei zaczęliśmy w Pfaffstätten, a skończyliśmy w Guntramsdorfie. Z Wiednia dojazd na Genussmeile jest bezproblemowy - ÖBB, czyli austriackie koleje, w kierunku Wiener Neustadt zatrzymują się na większości stacji, jeszcze więcej przystanków ma kursująca między Wiedniem a Baden badenka, czyli Badner Bahn. Z kilku miasteczek zorganizowano nawet transport pomiędzy dworcem a winnicami, choć zazwyczaj wystarczy podejść kilka/kilkanaście minut z dworca czy przystanku i już znajdziemy sie wśród winnic. No i, oczywiście, istnieje też możliwość przyjechania tutaj samochodem, ale chyba co nieco mija się to z celem... ;)
Na stronie internetowej Genussmeile możemy przeczytać hasło reklamowe wydarzenia: Wo die Schank kein Ende nimmt, czyli coś w stylu: Gdzie bar nie ma końca. Koniec by się pewnie znalazł, ale faktycznie, można tu iść kilometrami, mijać dziesiątki miejscówek z winem i wciąż mieć przed sobą kolejne. My w pewnym momencie zatrzymaliśmy się na ścieżce i rozejrzeliśmy dookoła i tylko z tego jednego punktu naliczyliśmy aż 7 czy 8 budek ze stolikami, leżakami i parasolami zapewniającymi trochę cienia. Ceny napojów w tej okolicy są też bardzo przystępne - zdecydowanie bardziej niż w wiedeńskich heurigerach. Zazwyczaj za kieliszek wina trzeba tu zapłacić między 3 a 4 €, choć trafiły nam się i tańsze miejsca. Różne przekąski są też w przystępnych cenach, za mini-pizze i podpłomyki z dodatkami płaciliśmy w jednym z miejsc po 6.90 €. Trafiliśmy też tylko na jedną miejscówkę, gdzie pobierali kaucję (5 €) za kieliszki czy kubeczki, zazwyczaj jednak nic takiego nie było.
Na mapce związanej z wydarzeniem znalazły się też godziny funkcjonowania heurigerów na trasie: 12:00-19:30, a w przypadku brzydkiej pogody (która, niestety, zapowiada się na nadchodzący weekend) do 17:00. Sami przyjechaliśmy w tym roku tak, by być w Pfaffstätten koło południa i wraz z nami wysiadł z pociągu tłum ludzi, zmierzający w tym samym kierunku. I skończyliśmy jakoś między 17 a 18, w międzyczasie obserwując coraz większe tłumy. Krótko po 12 było jeszcze dość spokojnie, niektóre miejscówki dopiero się otwierały, w większości siedziały pojedyncze osoby - w poprzednich latach zdarzało nam się, że byliśmy jedynymi klientami danego miejsca. Z każdą kolejną godziną się to jednak zmieniało, tłum robił się coraz większy, ciężko było o miejsca siedzące, do kas ustawiały się kolejki. Sądzę, że wiele miejsc wcale nie zamyka się o tej 19:30, ale działają do ostatniego klienta, albo przynajmniej do zapadnięcia ciemności - zwłaszcza tych, które są otwarte nie tylko w te dwa weekendy ;).
Jeśli nie macie ochoty na długie spacery (choć osobiście bardzo to polecam, w końcu to też część uroku Genussmeile), a chcecie tylko gdzieś podjechać, zahaczyć o jedno czy dwa miejsca i ruszyć dalej / z powrotem, najlepiej celować w Pfaffstätten lub Gumpoldskirchen. Wokół tych miasteczek zgromadziło się najwięcej heurigerów - również tych tymczasowych, urządzonych specjalnie na to wydarzenie - a stacje kolejowe położone są poza centrum, bliżej winnic, więc nawet daleko iść nie trzeba :). Dodatkową atrakcją Gumpoldskirchen są też automaty z winem - jakby się trafiło w tę okolicę poza godzinami otwarcia barów, a ochota na austriackie wino wzywała ;).
A jak się trochę pije, to trzeba i czasem opróżnić pęcherz, ale nie latajcie w krzaki, czy też między winnice! Organizatorzy Genussmeile zadbali także o ekologiczne toalety rozstawione na szlaku, przy większych heurigerach. Przy pozostałych znajdziemy strzałki, w którą stronę do najbliższego WC. I to by było chyba na tyle z najważniejszych informacji organizacyjnych, no może poza tym, że warto pamiętać, że są to zwykłe ścieżki między winnicami - choć rowerzystom zdarzało się po niektórych z nich jeździć, to z wózkiem bym się tam zdecydowanie nie wybierała. Zresztą w ogóle mi się wydaje, że takie alkoholowe wydarzenia nie są miejscem dla dzieci, ale jakieś rodziny z wyjątkowo wynudzonymi pociechami też mi się zdarzało widzieć. A teraz trzymam kciuki, żeby w pogoda w nadchodzący weekend dopisała tak jak w miniony - ja na swoje kolejne Genussmeile muszę czekać do przyszłego roku :)
0 Komentarze