Advertisement

Main Ad

Oceanarium i Ogród Egzotyczny w Monako

Co mi bardzo przypadło do gustu w Monako, to fakt łączonych biletów na największe atrakcje, pozwalający zaoszczędzić parę euro. Będąc na Skale Monako, wiedziałam, że na pewno muszę zajrzeć do Muzeum Oceanograficznego, więc zaczęłam patrzeć na rozpiskę przy kasach, co mogę dostać w pakiecie. Najbardziej mnie kusił Pałac Książęcy, jednak Monako odwiedziłam w marcu, a pałac można zwiedzać jedynie od kwietnia do października. Zoo mnie nie ciągnie, kolekcja samochodów książęcych też jakoś nieszczególnie... Ale Ogród Egzotyczny brzmi już ciekawiej! ;) Kupiłam więc bilet łączony na te dwie atrakcje i skierowałam się do wejścia do Oceanarium.
Spotkałam się ze stronami internetowymi nazywającymi muzeum po prostu słowem Oceanarium (zresztą, dla oszczędności miejsca, sama też użyłam tego słowa w tytule). Oczywiście, w środku znajdziemy też ogromne akwaria i sporo przedstawicieli morskiej fauny, ale nie zapominajmy, że jest to jednak muzeum i część wystawowa jest chyba nawet większa od tej z akwariami. Znajdziemy tu niesamowitą kolekcję obiektów związanych z morzem - modeli statków, kości ptaków i ssaków morskich. Potowarzyszymy morskim ekspedycjom naukowym. Zainteresowani mogą też wejść do zrekonstruowanej bojowej łodzi podwodnej Turtle z XVIII wieku. A nawet będziemy mogli zejść pod wodę wraz z taką łodzią, dzięki otaczającym nas ekranom multimedialnym. Całość jest naprawdę fajnie zrobiona, choć nadmiar informacji może trochę przytłaczać.
Choć widziałam już wiele akwariów i raczej nie spodziewam się już zobaczyć takiego na miarę Dubaju, to wciąż lubię odwiedzać takie miejsca. A to w Monako faktycznie zasługuje na uwagę. Główną atrakcją jest Shark Lagoon, akwarium o pojemności 450 tysięcy litrów, w którym możemy zobaczyć różne gatunki rekinów. Mnóstwo tu też tematyki tropikalnej, gdzie z bliska można się przyjrzeć rafie koralowej i kolorowym rybkom. Mnie też - jak zwykle zresztą - zachwyciły wszelakie koniki morskie :). Na stronie muzeum jest napisane, że za dodatkowe 6€ mamy możliwość wejścia do oddzielnego pomieszczenia The touch tank, gdzie - jak sama nazwa wskazuje - znajduje się otwarty zbiornik i pod opieką instruktora można pogłaskać małego rekina albo wziąć do ręki rozgwiazdę. Tamto jednak sobie odpuściłam ;).
Będąc w Oceanarium, warto zajrzeć też na dach budynku - rozciąga się stąd piękny widok na wybrzeże Monako. Ponadto znajdziemy tam restaurację, plac zabaw dla dzieci oraz Żółwią wyspę. Na specjalnie wydzielonym terenie mieszka kilka żółwi, których również można dotknąć - oczywiście w określony sposób. Ja na dachu spędziłam tylko chwilę - ze względu na restaurację, plac zabaw i możliwość pogłaskania żółwia ta okolica wręcz roiła się od dzieciaków... więc dla świętego spokoju zakończyłam tu zwiedzanie muzeum i skierowałam się do Ogrodu Egzotycznego.
Szybko się okazało, że Google Maps nieco w Monako wariuje. Wyliczyło mi trasę między Oceanarium a ogrodem w linii prostej... co wymagałoby właściwie zbudowania mostu między dwoma wzniesieniami, bo Ogród Egzotyczny też znajduje się na szczycie (innego) wzgórza. Samo zejście ze Skały Monako zajęło mi więcej czasu, niż Google przewidział na całą trasę ;). Na szczęście część drogi do ogrodu mogłam pokonać windami, choć nie wszystkie udało mi się wypatrzeć (niektóre są trochę schowane, a Google Maps tutaj nie pomaga) i w końcu znalazłam się na szczycie wzgórza, gdzie było wejście do Ogrodu Egzotycznego. Odstałam jeszcze swoje w kolejce, bo kupiony wcześniej bilet musiałam wymienić w kasie na inny, który pozwoliłby mi przejść przez bramki... i voilà, wreszcie jestem na miejscu!
Przy wejściu rozpościera się platforma widokowa, z której mamy piękny widok na Skałę Monako i dzielnicę Fontvieille. Z góry na dół wije się wąska ścieżka, biegnąca między licznymi egzotycznymi roślinami (ogród skupia się na sukulentach) - nie jest to niestety teren, na który można wjechać wózkiem, ale z drugiej strony niepełnosprawni mają darmowy wstęp na platformę widokową. Ogród został otwarty w 1933 roku i z czasem stał się jedną z najczęściej odwiedzanych atrakcji turystycznych w Monako.
Większość kaktusów w ogrodzie pochodzi z obu Ameryk, pozostałe rośliny sprowadzono głównie z Afryki i Półwyspu Arabskiego. Sam pomysł zbudowania Ogrodu Egzotycznego na tym wzniesieniu wyszedł od księcia Alberta I, który zakupił ten teren w 1912 roku. W gruncie rzeczy był to dość karkołomny pomysł, bo skały nadawałyby się bardziej do wspinaczki górskiej niż do hodowli roślin egzotycznych... ale kto bogatemu zabroni? ;)
Podczas prac nad ogrodem odkryto na jego terenie jaskinię, którą również udostępniono zwiedzającym w 1950 roku. Zwiedzać ją można tylko z przewodnikiem - trasa trwa kilkadziesiąt minut i jest wliczona w cenę biletu do Ogrodu Egzotycznego. Nie zaprzeczę, że był to jeden z głównych powodów, dla których zdecydowałam się tutaj zajrzeć ;). Trasa teoretycznie odbywała się w dwóch językach - po francusku i angielsku, ale praktycznie Monako jest jak Francja, czyli bez francuskiego może być ciężko. Przewodnik zapytał, kto mówi po francusku - większość, jednak nas anglojęzycznych też trochę było. Facet na wstępie wspomniał, że czeka nas około trzystu schodów... a resztę opowie dalej, już w jaskini. Informacja o schodach była jedyną, którą usłyszeliśmy po angielsku, cała reszta trasy była już tylko po francusku - plus w tym taki, że mogłam swobodnie robić zdjęcia, skoro słuchanie przewodnika i tak nie miało sensu.
Grota nazywana jest Jaskinią Obserwacyjną ze względu na niewielkie obserwatorium astronomiczne, które znajdowało się tutaj przez krótki czas. Podczas trasy schodzimy w dół ok. 60 metrów (potem trzeba to wejść z powrotem... ;) ), a spacer i panujące w środku warunki sprawiają, że nie potrzeba tu kurtki - to podobno jedna z najcieplejszych jaskiń w Europie. Ja takie miejsca uwielbiam, więc choć z gadania przewodnika nic nie zrozumiałam, to i tak bardzo się cieszę, że miałam możliwość, by tu zajrzeć. Bilet do Ogrodu Egzotycznego obejmuje jeszcze Muzeum Prehistorycznej Antropologii, ale to już sobie odpuściłam - powoli przyszedł czas, by się zbierać z powrotem do Nicei...

Prześlij komentarz

0 Komentarze