Advertisement

Main Ad

Bazylika w Higüey

Gdy szukałam informacji o miejscach wartych odwiedzenia w pobliżu Punta Cany, często przewijało mi się hasło: Higüey. To dość spore miasto, liczące sobie ok. 170.000 mieszkańców, stolica prowincji Altagracia. Z turystycznego punktu widzenia przyciąga ono jednak głównie pielgrzymów - no i takich zafiksowanych na punkcie architektury sakralnej dziwaków jak ja ;). To właśnie w Higüey znajduje się katedra Matki Bożej z Altagracia - patronki Dominikany. Jej święto wypada tu 21 stycznia i jest to święto państwowe (oryginalnie był to 15 sierpnia, ale datę zmieniono, by jednocześnie świętować też zwycięstwo nad Francuzami ;) ). 
Higüey, albo bardziej precyzyjnie Salvaleón de Higüey, to jedno z większych miast w Dominikanie, położone nad rzeką Yumą. Uważa się, że nazwa Higüey wywodzi się z języków dawnych plemion indiańskich zamieszkujących te tereny i oznacza słońce lub światło. Okolice te zostały podbite przez Hiszpanów na początku XVI wieku, a miejscową ludność brutalnie mordowano. W efekcie wkrótce konkwistadorzy musieli sprowadzać do Dominikany niewolników z Afryki, by miał kto tu pracować - brutalna polityka podboju niewielkiej i odkrytej na samym początku wyspy zrobiła swoje i jak porównać Dominikanę do innych krajów Ameryki Łacińskiej, ludność ma tu faktycznie ciemniejszą skórę.
Zatrzymując się w hotelu w Bávaro, nie miałam za bardzo możliwości przyglądania się normalnemu życiu Dominikany, dlatego z ciekawością obserwowałam codzienność na ulicach Higüey. Mnóstwo wózków z owocami do kupienia przy drodze, niemal na każdym zakręcie niebieskie budki z loteriami oraz zakłady tapicerskie. Wielokrotnie mi się zdarzyło, gdy chciałam zrobić zdjęcie bez ludzi, że oni sami z uśmiechem wchodzili mi w kadr, pozując - niech się turystka cieszy ;). 
Zaciekawiły mnie też ceny benzyny, więc wypatrywałam mijanych stacji, by zerknąć na cenniki. I zaczęłam się zastanawiać, czy ja na pewno dobrze zapamiętałam kurs dominikańskiego peso, bo te ceny wydawały mi się z kosmosu - 274 DOP za benzynę (21,20 zł), 222 DOP za diesla (17,10 zł), gdzie te przystępne ceny? Dopiero po dłuższej chwili do mnie dotarło, że przecież amerykańskie wpływy objawiają się na wiele różnych sposobów, zobaczymy je więc też na jednostkach miar i wag. A 21,20 zł za galon daje 5,60 zł za litr i jest to już dużo bardziej realna cena. Choć przy dominikańskich zarobkach to wciąż wysokie kwoty i nie dziwi, że wiele osób wybiera motory zamiast samochodów. A motor to czasem środek transportu dla trzech czy czterech osób, nie takie rzeczy się widziało na miejscowych drogach ;). 
Niezmiennie mój wzrok przyciągała sztuka uliczna - zawsze w Ameryce Łacińskiej zachwycam się przepięknymi muralami. Często dominuje w nich tematyka lokalna, czyli momenty z historii kraju, flagi (kraju lub regionu) czy różne elementy związane z miejscową kulturą - nieraz też nawiązujące do indiańskiej przeszłości. W Higüey wychwytywałam jedynie sztukę uliczną przy głównych drogach, którymi przejeżdżał nasz bus, ale jestem pewna, że znalazłoby się tu więcej takich cudów :). Jeśli chcecie pooglądać więcej murali z tych regionów, zapraszam do wpisów z: Kuby, Panamy i Kolumbii.
Ale dojechaliśmy w końcu do słynnej bazyliki, której charakterystyczny budynek był już widoczny z daleka. Basílica Catedral Nuestra Señora de la Altagracia - katedra Matki Bożej z Altagracia to budynek zdecydowanie nowy, nawet jak na amerykańskie standardy. Pod koniec lat czterdziestych XX wieku zorganizowano konkurs, który wygrali francuscy architekci André Dunoyer de Segonzac oraz Pièrre Dupré, a konstrukcję nowej świątyni rozpoczęto w 1954 roku. Bazylikę zbudowano w miejscu dawnego, XVI-wiecznego kościoła, a jej budowa trwała siedemnaście lat. Co w sumie ciekawe - katedrę konsekrowano w styczniu 1971, zaś już w październiku uznano ją za zabytek krajowy. Jak widać zabytkowe kościoły wcale nie muszą być stare... ;)
Ciężka bryła budynku nie przypadła mi szczególnie do gustu, ale i tak z ciekawością zajrzałam do środka - po obwiązaniu się w pasie otrzymaną przy wejściu chustą, by zakryć krótkie spodenki ;). Z resztą wycieczki przeszliśmy za przewodnikiem przez ciężkie, brązowe drzwi. Facet krótko opowiedział historię bazyliki, rzucił paroma datami - jeszcze w 1971 roku Paweł VI nadał świątyni status bazyliki mniejszej, a w 1973 roku stała się ona katedrą - po czym niemal natychmiast skończył swoją opowieść. Coś jeszcze do powiedzenia? Tak, macie dwadzieścia minut na obejrzenie kościoła, spotykamy się na zewnątrz. No okay, byłam chyba jedyną osobą z grupy, która większość czasu faktycznie spędziła w środku ;).
Największym skarbem katedry jest niewielki obraz Matki Bożej z Altagracia, pochodzący jeszcze z XVI wieku, a w latach dziewięćdziesiątych dodatkowo ukoronowany podczas wizyty Jana Pawła II w Dominikanie. Obraz mieli przywieźć na wyspę bracia te Trejo, będący jednymi z pierwszych hiszpańskich osadników w Dominikanie. Uważa się, że za pośrednictwem obrazu zaczęły się dziać cuda i już w XVI wieku Higüey stało się popularnym miejscem pielgrzymek. Początkowo wybudowana tutaj drewniana świątynia szybko przestała wystarczać i została zastąpiona murowaną, a w XX wieku na jej miejscu powstał obecny kościół.
Choć lubię witraże, to mocno przyciemnione nimi okna nie dają dużo światła bazylice - a był przecież środek dnia. Najjaśniej było przy wejściu, od otwartych drzwi, ale takie nierównomierne rozłożenie oświetlenia niestety uniemożliwiało robienie lepszych zdjęć :(. Po obejściu świątyni wyszłam jeszcze, by się jej przyjrzeć od zewnątrz, ale zdania nie zmieniłam - bazylika w Higüey zdecydowanie lepiej wygląda wewnątrz niż na zewnątrz ;). Komuś musi się jednak podobać, skoro katedra trafiła na tylną stronę banknotu 50 pesos.
Trochę szkoda, że wycieczka zakładała jedynie odwiedzenie bazyliki w Higüey, bo w mieście znajduje się też kolonialny kościół św. Dionizego i nie obraziłabym się, gdyby się tam zatrzymać na dodatkowe piętnaście minut. Jednak z tego, co widziałam, wycieczki z Punta Cany do Higüey skupiają się albo na samej bazylice, albo na bazylice i zakupach na targu, gdzie pewnie przewodnicy zgarniają jeszcze dodatkową prowizję. I choć oba kościoły plus muzeum Altagracia to jedyne atrakcje turystyczne, które internet podpowiada w miasteczku, jakoś jestem przekonana, że na pewno bym się tu nie nudziła... ;)

Prześlij komentarz

0 Komentarze